[Lisa]
- Mesut? A co ty tu robisz? – przeraziłam się. Borys wyszedł
z pokoju, a Niemiec wszedł głębiej.
- Jedziemy na święta do rodziców. Co im powiemy? – przeszedł
od razu do tematu.
- No tak.. – podrapałam się po głowie. Usiadł na moim łóżku
i wziął zdjęcie z szafki nocnej. Moje i jego. Popatrzył na nie, uśmiechnął się
i odstawił. Po czym spojrzał, ale tym razem na mnie. Odkręciłam głowę.
- Myślałam żeby powiedzieć im kiedy indziej. Jeszcze nie
teraz. Nie psujmy świąt… - odparłam.
- Też tak myślałem. To chyba najlepszy pomysł… - poparł
mnie.
- Nie licz tylko na to, że będziemy kochającym małżeństwem.
– dodał, a mnie zatkało. Nie rozumiem
tego faceta. Raz chce rozwodu, potem mnie przeprasza, po czym przychodzi i
znowu robi wszystko, abyśmy się pokłócili.
- A ty nie licz, że będziesz tutaj spał… - wychrypiałam,
odkręcając się i ocierając łzę z policzka.
- Lisa przestań, to niby gdzie mam iść? – prychnął.
- Twój przyjaciel Neuer z chęcią cię do siebie przygarnie. –
odpowiedziałam twardo. Niemiec burknął coś tylko pod nosem, po czym usłyszałam
trzask drzwi. Z wrażenia, aż podskoczyłam. Otworzyłam okno i wyjrzałam przez
nie ocierając łzy. Jak długo będę jeszcze cierpieć? Tylko to mnie zastanawiało.
Przecież ja też zasługuję na szczęście. Rozmyślałam chyba około godziny, tępo
patrząc się w prawie ciemne już niebo. Usłyszałam pukanie do drzwi.
- Mogę? – ujrzałam…THOMASA.
- Matko, Thomas? – ździwiłam się i szybko otarłam łzy.
- Wejdź… - uśmiechnęłam się lekko.
- Co ty też chcesz coś zamówić jak Holger? – zaśmiałam się.
- Nie Lisa… I nie udawaj, że wszystko w porządku. –
powiedział. Zmarszczyłam brwi.
- Wszyscy wiedzą, że jest źle. Chciałem ci powiedzieć, że
możesz na mnie liczyć, możesz mi się zwierzyć… - zapewnił mnie.
- Dziękuję, ale nie mam takiej potrzeby póki co. –
mruknęłam. Nastała chwila dręczącej ciszy. Nie miałam za dużej ochoty dziś
jeszcze z kimś rozmawiać, nawet z Thomasem, który był dla mnie bardzo miły i go
lubiłam.
- Nie wiem, co mam ci poradzić nie miałem takiej sytuacji… -
spuścił głowę.
- Nie musisz mi nic radzić. Nikt nie musi mi nic radzić.
Wszyscy się nade mną litują. Nie potrzebuję litości. – odpowiedziałam.
- Przepraszam, nie chciałem cię urazić. – przestraszył się.
- Nie mam ochoty na rozmowy Thomas, przepraszam. –
powiedziałam i znowu usiadłam koło okna. Chłopak odpowiedział tylko że rozumie
i z szedł na dół. Słyszałam kawałek jego rozmowy z Sashą, ale nie za bardzo
mnie to interesowało. Może teraz to ja przesadzam, ale mam dość tego, ze ciągle
ktoś się nade mną lituje. Nie potrzebuję litości tylko wsparcia, a głupia
paplanina mi tego nie daje…
[Sasha]
- Nie przejmuj się. Przyjdź do niej wieczorem, humor będzie miała na pewno lepszy - poklepałam Thomasa po ramieniu przy wyjściu.
- Zobaczy się - uśmiechnął się ciepło i wyszedł.
Weszłam do kuchni i zrobiłam sobie i Lisie po kubku herbaty. Położyłam je na tacę i rzuciłam tam też pudełko jakiś ciastek. Skierowałam się z tym w stronę schodów.
- Uważaj, bo zaraz będziesz poparzona - zawołał Borys, kiedy wychodził z łazienki.
- Poradzę sobie - zapewniłam go i powoli wchodziłam po schodach.
- Ostrzegałem - mruknął.
- Puk, puk - pchnęłam drzwi do pokoju Lisy i weszłam do środka.
- Sasha, nie mam ochoty na rozmowy - jęknęła i położyła głowę na parapecie.
- Ależ masz. Mów co ci leży na sercu, zaradzimy coś - pocieszyłam ją i usiadłam obok niej.
Jej opowieść kosztowała mnie wiele nerwów. No co za skurczysyn z tego Mesuta!
- No więc możemy... - zaczęłam podrzucać kolejne, jedne mniej, drugie bardziej zwariowane pomysły. Ani się obejrzałyśmy a zapadł zmrok.
- Zrobisz jak uważasz, ale ja nadal uważam, że nie powinniście udawać przed rodzicami - uśmiechnęłam się ciepło i powoli wyszłam. Zeszłam po schodach do salonu, gdzie Borys siedział przy papierach.
- Ty żyjesz pracą 24 godziny na dobę? - rzuciłam ironicznie kładąc się za nim na kanapie.
- Masz dwie inne - mruknął nie odrywając się od pracy.
- Ale ta jest moja ulubiona.
- Borys... - objęłam go
- Czego chcesz?
- Załatwiasz prezent dla rodziców, ja dla dzieciaków w tym roku.
- Nie Sasha. Ty lepiej kup coś temu swojemu Mario - zacmokał, ale wiedziałam, że mówi to poważnie.
- Odwal się od Mario. Jestem ciekawa jak tam ty z tą swoją Aną...
- Dobrze - podniósł głos - zajebiście dobrze. Przynajmniej nie zdradzam jej na prawo i lewo.
- JA SIERGIEJA NIE ZDRADZIŁAM! - krzyknęłam z oczami we łzach. Borys jest świetny, ale kiedy ma problemy w pracy czy związku zawsze, ale to zawsze wyżywa się na mnie.
- Może ja. Wiesz, Sasha, my nie możemy ze sobą przebywać dłużej niż 24 godziny.
- Odpierdol się ode mnie - krzyknęłam, że Lisa wyszła z pokoju.
- Zastanów się zanim kogoś skrzywdzisz - rzucił, kiedy trzaskałam drzwiami do pokoju. Doskonale wiedział jakie mam słabe punkty, i doskonale wiedział na kim mi zależało, a tym kimś nie był wcale Siergiej...
[Lisa]
*2 dni później*
Sasha odradzała mi pomysł z udawaniem przed rodzicami, ale
ja tego nie popierałam. Rodzice nie są niczemu winni i nie chciałam żeby
cierpieli.
Nastał dzień wyjazdu. Neuer wraz z Mesutem przyjechali pod
moje i Sash mieszkanie. Wzięłam bagaże i zapakowałam je do samochodu po czym
usiadłam. Manuel się nie odzywał, bo nie chciał pogarszać sytuacji oraz moich
stosunków z nim. Nie przepadaliśmy za sobą, a przynajmniej ja za nim, więc po
co nam dolewać oliwy do ognia? Na lotnisku nie obyło się bez zdjęć i
autografów. Mesut nie miał na to ochoty, a ja nie miałam ochoty na niego
czekać, więc prędko się uwinął i poszliśmy na odprawę. Zasiedliśmy następnie w
samolocie i czekaliśmy na lot. Po 10 minutach dowiedzieliśmy się, że samolot startuje,
więc zapięliśmy pasy. Początkowa część podróży minęła nam w ciszy.
- Tylko zachowuj się normalnie. – w końcu się odezwał.
- Powinnam to raczej powiedzieć do ciebie bo póki co, jedyną
osobą która zachowuje się dziwnie jesteś ty. Raz jesteś niemiły, potem
przepraszać, żeby potem znowu mi dowalić. – powiedziałam nie patrząc na niego.
Milczał. Nie odezwał się już przez całą drogę. Bolała mnie nasza sytuacja i to,
że nasze małżeństwo diametralnie się rozwaliło. Po niedługiej podróży
wylądowaliśmy w Gelsenkirchen. Od razu poczułam charakterystyczny zapach domu i
dzieciństwa. Wyszliśmy z samolotu i przeszliśmy przez odprawę. W Gelsen Mesut
jest bardzo popularny, ja mniej, ale jako projektantka również, więc kilku
fotoreporterów mnie wcale nie ździwiło. Wzięliśmy swoje bagaże i gdy szliśmy
Mesut złapał mnie za rękę. Popatrzyłam na niego tylko i prychnęłam. Zawsze
byłam dobrą aktorką, ale tak trudnej roli jak ta jeszcze nigdy nie dostałam.
Żeby nie wywołując jednak podejrzeń, starałam się udawać dobrą, przykładną i
kochającą żonę. Wsiedliśmy do taksówki i po przebyciu kilkuminutowej drogi byliśmy
już pod domem moich rodziców, rodziców których mieliśmy się spotkać. Rodzice
Mesuta mieszkali przez płot więc nie
robiło to większej różnicy. Zadzwoniłam dzwonkiem. Drzwi otworzyła mi mama i
mocno uściskała mnie i Ozila po czym wpuściła do środka. Tam przywitaliśmy się
z rodzicami Mesuta i moim tatą.
- Jak wam się układa? Nadal uważam, że powinniście mieszkać
razem! – zaczęła matka Ozila.
- Bardzo dobrze, dajemy radę – uśmiechnął się do niej. W
duchu miałam ochotę wybuchnąć śmiechem ale się powstrzymałam.
- Jak dobrze, to może na następne święta rodzina się
powiększy? – zaproponowała tym razem moja matka, a ja mało nie zakrztusiłam się
herbatą, którą właśnie piłam.
- Nie zajdę w ciążę póki co. To jeszcze nie jest dobry
moment. – odparłam twardo.
- Ale myślimy o tym! – uśmiechnął się piłkarz i złapał mnie
za rekę. Odkręciłam tylko wzrok i chciałam zmiany tematu. Po godzinnej rozmowie
pełnej udręki rodzice Mesuta wyszli do domu, a my mieliśmy zamiar się położyć.
- Mamo, mogę sobie posłać w moim pokoju? – zapytałam
kobietę.
- Ale posłałam wam już w gościnnym. – odpowiedziała.
- No to tam będzie spał Mesut, a ja u siebie – uśmiechnęłam
się.
- Nie śpicie razem? – przestraszyła się. W pomieszczeniu
pojawił się także Ozil.
- Lisa chciała po prostu powspominać dawne czasy. Jutro tam
będziemy spać. – wtrącił się, po czym krzyknął do mojej mamy pogodne dobranoc i
pociągnął mnie mocno za rękę na górę. W pokoju wyrwałam mu się z uścisku, który
bolał.
- Co ty odwalasz? – oburzył się.
- Unikam tego żeby wydrapać ci oczy. – warknęłam po czym
wyszłam do łazienki.
[Sasha]
*Dzień później*
Pakowałam właśnie ostatnie rzeczy przed wyjazdem do Rosji,
gdy usłyszałam wołanie Borysa.
- Sasha, do ciebie!
- Moment! - odkrzyknęłam i usiadłam na walizce by ją dopiąć.
Po chwili zeszłam z ostatnią walizką na dół, niczego nieświadoma i powiedziałam do brata:
- Borys, byłbyś tak łaskawy i schowałbyś moją... - w tym momencie ujrzałam Mario w progu. Uśmiechnął się na przywitanie, a ja czułam bicie serca jak nigdy.
- Kosmentyczkę do swojej torby. Cześć, Mario - przywitałam się z napastnikiem.
- Jasne, daj a wy pogadajcie za domem. Za godzinę wyjeżdżamy - powiedział i zniknął za rogiem.
- Co tu robisz? - zapytałam od razu - jak ktoś cię tu zobaczy to będziesz miał nieprzyjemności. Wiesz jakie są gazety.
- Dowiedziałem się, że wyjeżdżasz na święta do rodziców to chciałem Cię zobaczyć - czułam jak robię się czerwona. 'Sash, ogarnij się.'
- Dobrze się składa, bo moja siostra też bardzo chciała się z tobą spotkać - rzucił z wielkim uśmiechem mój brat, przechodząc do kuchni po sok.
- Nie pomagasz - powiedziałam do niego.
- Sasha, nie będę zabierał czasu, bo się szykujecie. Wesołych świąt - uśmiechnął się i wręczył mi niewielkie pudełeczko.
- Dziękuję - przytuliłam go - poczekaj, ja dla ciebie też coś mam. - powiedziałam i wyszłam po zapakowany prezent dla niego. Poszłam na łatwiznę, bo kupiłam "tradycyjny" zegarek, ale nic innego mi do głowy nie wpadło.
- Proszę bardzo - uśmiechnęłam się szeroko.
- Dobra, lowelaski spotkacie się jak wrócimy, Sasha bierz swoje walizki i idziemy.
- Pomogę ci, chodź. - zaproponował Gomez.
- Nie trzeba, poradzę sobie.
- Sasha, nie denerwuj mnie - zaśmiał się a ja dałam za wygraną. Wzięłam swoją torebkę i weszłam do samochodu poprzedniu żegnając się z Mario.
Na lotnisku szybko przeszliśmy przez odprawę i w samolocie zajęliśmy swoje miejsca. Kiedy wystartowaliśmy Borys szepnął:
- Miłość kwitnie. - Na co ja go tylko szturchnęłam i obydwoje się zaśmialiśmy.
- Jutro koniecznie musimy kupić prezenty. Siostry nam tego nie wybaczą.
- Nigdy...
O 21. samolot wylądował. Na lotnisku przywitali nas rodzice wraz z siostrami. Pojechaliśmy do nowego domu rodziców na przedmieściach Moskwy.
- Siergiej z wami nie leciał? - zmartwiła się rodzicielka.
- On jutro przyleci. Miał jeszcze kilka spraw do załatwienia - odparłam i zaraz dodałam - jestem padnięta. Idę spać. Dobranoc.
Wzięłam szybki prysznic i po nim położyłam się w pokoju gościnnym. Nie wiem kiedy zasnęłam, ale bardzo szybko.
- Sasha, do ciebie!
- Moment! - odkrzyknęłam i usiadłam na walizce by ją dopiąć.
Po chwili zeszłam z ostatnią walizką na dół, niczego nieświadoma i powiedziałam do brata:
- Borys, byłbyś tak łaskawy i schowałbyś moją... - w tym momencie ujrzałam Mario w progu. Uśmiechnął się na przywitanie, a ja czułam bicie serca jak nigdy.
- Kosmentyczkę do swojej torby. Cześć, Mario - przywitałam się z napastnikiem.
- Jasne, daj a wy pogadajcie za domem. Za godzinę wyjeżdżamy - powiedział i zniknął za rogiem.
- Co tu robisz? - zapytałam od razu - jak ktoś cię tu zobaczy to będziesz miał nieprzyjemności. Wiesz jakie są gazety.
- Dowiedziałem się, że wyjeżdżasz na święta do rodziców to chciałem Cię zobaczyć - czułam jak robię się czerwona. 'Sash, ogarnij się.'
- Dobrze się składa, bo moja siostra też bardzo chciała się z tobą spotkać - rzucił z wielkim uśmiechem mój brat, przechodząc do kuchni po sok.
- Nie pomagasz - powiedziałam do niego.
- Sasha, nie będę zabierał czasu, bo się szykujecie. Wesołych świąt - uśmiechnął się i wręczył mi niewielkie pudełeczko.
- Dziękuję - przytuliłam go - poczekaj, ja dla ciebie też coś mam. - powiedziałam i wyszłam po zapakowany prezent dla niego. Poszłam na łatwiznę, bo kupiłam "tradycyjny" zegarek, ale nic innego mi do głowy nie wpadło.
- Proszę bardzo - uśmiechnęłam się szeroko.
- Dobra, lowelaski spotkacie się jak wrócimy, Sasha bierz swoje walizki i idziemy.
- Pomogę ci, chodź. - zaproponował Gomez.
- Nie trzeba, poradzę sobie.
- Sasha, nie denerwuj mnie - zaśmiał się a ja dałam za wygraną. Wzięłam swoją torebkę i weszłam do samochodu poprzedniu żegnając się z Mario.
Na lotnisku szybko przeszliśmy przez odprawę i w samolocie zajęliśmy swoje miejsca. Kiedy wystartowaliśmy Borys szepnął:
- Miłość kwitnie. - Na co ja go tylko szturchnęłam i obydwoje się zaśmialiśmy.
- Jutro koniecznie musimy kupić prezenty. Siostry nam tego nie wybaczą.
- Nigdy...
O 21. samolot wylądował. Na lotnisku przywitali nas rodzice wraz z siostrami. Pojechaliśmy do nowego domu rodziców na przedmieściach Moskwy.
- Siergiej z wami nie leciał? - zmartwiła się rodzicielka.
- On jutro przyleci. Miał jeszcze kilka spraw do załatwienia - odparłam i zaraz dodałam - jestem padnięta. Idę spać. Dobranoc.
Wzięłam szybki prysznic i po nim położyłam się w pokoju gościnnym. Nie wiem kiedy zasnęłam, ale bardzo szybko.
[Lisa]
Nie przespałam ani minuty tej nocy, a Mesut nie dość że
chrapał sobie na cały pokój to spał w najlepsze. Gdy wstał rano i zobaczył że
nie ma mnie w łóżku rozejrzał się. Siedziałam na balkonie z podkulonymi nogami.
- Nie spałaś w ogóle? – ździwił się.
- Nie mów że cię to obchodzi. – prychnęłam.
- Nie przesadzaj, martwię się o ciebie. – położył swoją dłoń
na moim ramieniu. Wybuchłam śmiechem.
- Co ty właściwie ode mnie chcesz?! Raz się na mnie drzesz,
żeby potem być znowu kochającym mężem? Mesut przestań mnie jeszcze bardziej
ranić. – krzyknęłam.
- Widzę że nie wyspałaś się dziś po prostu. – wszedł do
pokoju i zaczął się ubierać.
- Za to ty spałeś w najlepsze.. – również weszłam do środka
i przebrałam się w ubranie.
- Nikt ci nie bronił ze mną spać. – teraz to on się oburzył.
Zeszliśmy na dół gdzie czekało już na nas śniadanie. Usiadłam i zjadłam
kanapkę, popijając ją kawą.
- Dlaczego więcej nie zjesz kochanie? – spytał tata.
- Może naprawdę jesteś w ciąży. – złapała mnie za rękę mama.
- NIE JESTEM W ŻADNEJ JEBANEJ CIĄŻY. SKOŃCZCIE W KOŃCU! –
krzyknęłam i szybko poderwałam się ze stołu. Założyłam buty, wzięłam kurtkę i
wyszłam na krótki spacer ulicami Gelsenkirchen. Miło jest przyjechać i tak po
prostu pochodzić po swoim rodzinnym mieście. To zupełnie inny świat niż
Monachium. Zupełnie inny. Niemcy są tak bardzo różnym krajem, że trzeba obejść
wszystkie miasta, aby to sobie uświadomić. Często jestem w Berlinie, Monachium
i Gelsenkirchen i widać różnicę. Kupiłam sobie kubek gorącej czekolady i
usiadłam na ławce przed moją byłą szkołą. Mój telefon rozdzwonił się.
- Żyjesz jeszcze? – spytała Sasha.
- Tak – uśmiechnęłam się.
- A nie zajebałaś Mesuta? – roześmiała się.
- Niee – odpowiedziałam jej również śmiechem.
- On nadal jest dziwny. Raz na mnie nakrzyczy, a potem znowu
mnie kocha. Nie wiem, co mam myśleć na jego temat. – upiłam łyk ciepłego
napoju,.
- A jak rodzice? – zapytała.
- Daj spokój, przed chwilą wybiegłam z domu. Pokłóciłam się
z nimi. Matka ciągle mi wmawia, że jestem w ciąży. Mam tego po dziurki w nosie.
– zawarczałam automatycznie, na myśl o sytuacji.
- Moi już pytali się o Siergieja… Ehhh… - powiedziała
zrezygnowana. Porozmawiałam jeszcze z przyjaciółką po czym wróciłam do domu.
Mesut siedział w salonie z moimi rodzicami i o czymś rozmawiali. Zdjęłam buty,
kurtkę i gdy chciałam wejść na górę, mama mnie zawołała.
- Przepraszam Lisa. Już nie będę mówić nic o żadnej ciąży.
Nie wiedziałam, że to dla ciebie taki trudny temat. – powiedziała. Uśmiechnęłam
się do niej lekko.
- Mesut nam opowiedział, że staracie się o dziecko od dawna,
ale wam się nie udaje. Wiesz, może poszłabyś do mojego ginekologa! On jest
bardzo dobry – zaproponowała.
- CO MESUT POWIEDZIAŁ? – ożywiłam się.
- Że masz problemy z zajściem w ciążę. – odpowiedziała mi
matka.
- CZY CIEBIE DO RESZTY POJEBAŁO CZŁOWIEKU?! – krzyknęłam na
Niemca.
- Koniec tego. Okurwieję w tej rodzinie. – zdenerwowana
pobiegłam na górę i zaczęłam pakować swoje rzeczy do walizki.
[Sasha]
- Sasha, kochanie - usłyszałam wołanie mamy.
- Tak? - wyjrzałam ze swojego pokoju.
- Zejdź na dół. Zjemy obiad.
Odłożyłam z rezygnacją książkę i zeszłam na dół taranując Borysa.
- Hej kochanie - usłyszałam głos.
J e g o głos.
- Cześć - powiedziałam podchodząc do niego. Jak grać to grać.
- Piśnij słówko o zdradzie to po świętach - powiedział do mnie i zaraz objął. Wywróciłam oczami.
- Ślicznie razem wyglądacie - zachwycała się moja mama, podając do stołu.
- Ee tam - machnęłam ręką.
- Jak tam Lisa? Siergiej mówił, że przez te staranie o ciążę urwałyście kontakt.
Na te słowa wyplułam herbatę.
- Jakie kurwa starania o ciążę? Przecież Siergiej nic z Lisą nie rozmawiał od jakiś dwóch miesięcy - pacnęłam się w czoło otwartą dłonią.
- Może to ja coś źle usłyszałam? Nie ważne, cieszmy się świętami - mama popchnęła nas do salonu.
Mieszkaliśmy w Rosji, ale po rodzicach taty "zachowaliśmy" religię chrześcijańską. Siergiej też.
Kiedy mama poszła zaparzyć herbatę syknęłam do męża:
- Nic nie mów. Nienawidzę cię ty chuju i jeden niewłaściwy ruch a zacznę wrzeszczeć.
- Uspokój się - powiedział, łapiąc mnie za udo.
- Nie dotykaj mnie! - powiedziałam już głośno, kiedy do salonu wszedł Borys. Braciszku, uratuj mnie.
Przywitał się z Siergiejem i usiadł koło mnie.
- Co tam, siostra?
- Nic - odpowiedziałam i skrzyżowałam ręce na piersi.
- Proszę, o Borysik, zszedłeś wreszcie. Żyjesz cały czas tą pracą - mama ponownie wkroczyła do akcji.
- Mamo, proszę cię przestań - powiedziałam cicho.
- Sashka, coś dzisiaj jesteś w niehumorze. Siergiej weź ją na jakiś spacer, czy coś - mama poszła po ciastka.
- Jezus Maria, ja nie wytrzymam w tej rodzinie - powiedziałam sama do siebie, wstałam i wyszłam z domu. Usiadłam na schodach i zapaliłam papierosa. Usłyszałam ciche zamykanie drzwi i poczułam czyjeś ręce na ramieniach.
- Sasha, mama nic nie wie, i lepiej będzie jak tak zostanie - powiedział z troską w głosie Borys.
- Nie wkurwiaj mnie - syknęłam i zaciągnęłam się, by po chwili papieros wylądował na ziemi.
Wstałam i zamierzałam otworzyć drzwi
- Bądź miła dla niego. Chociaż udawaj - powiedział jeszcze brat.
- To nie jest takie łatwe, Borys. Nie potrafię udawać kochającej żony, wiedząc, że mąż mnie zdradził - wyszeptałąm i weszłam.
Nienawidzę świąt.
- Sasha, kochanie - usłyszałam wołanie mamy.
- Tak? - wyjrzałam ze swojego pokoju.
- Zejdź na dół. Zjemy obiad.
Odłożyłam z rezygnacją książkę i zeszłam na dół taranując Borysa.
- Hej kochanie - usłyszałam głos.
J e g o głos.
- Cześć - powiedziałam podchodząc do niego. Jak grać to grać.
- Piśnij słówko o zdradzie to po świętach - powiedział do mnie i zaraz objął. Wywróciłam oczami.
- Ślicznie razem wyglądacie - zachwycała się moja mama, podając do stołu.
- Ee tam - machnęłam ręką.
- Jak tam Lisa? Siergiej mówił, że przez te staranie o ciążę urwałyście kontakt.
Na te słowa wyplułam herbatę.
- Jakie kurwa starania o ciążę? Przecież Siergiej nic z Lisą nie rozmawiał od jakiś dwóch miesięcy - pacnęłam się w czoło otwartą dłonią.
- Może to ja coś źle usłyszałam? Nie ważne, cieszmy się świętami - mama popchnęła nas do salonu.
Mieszkaliśmy w Rosji, ale po rodzicach taty "zachowaliśmy" religię chrześcijańską. Siergiej też.
Kiedy mama poszła zaparzyć herbatę syknęłam do męża:
- Nic nie mów. Nienawidzę cię ty chuju i jeden niewłaściwy ruch a zacznę wrzeszczeć.
- Uspokój się - powiedział, łapiąc mnie za udo.
- Nie dotykaj mnie! - powiedziałam już głośno, kiedy do salonu wszedł Borys. Braciszku, uratuj mnie.
Przywitał się z Siergiejem i usiadł koło mnie.
- Co tam, siostra?
- Nic - odpowiedziałam i skrzyżowałam ręce na piersi.
- Proszę, o Borysik, zszedłeś wreszcie. Żyjesz cały czas tą pracą - mama ponownie wkroczyła do akcji.
- Mamo, proszę cię przestań - powiedziałam cicho.
- Sashka, coś dzisiaj jesteś w niehumorze. Siergiej weź ją na jakiś spacer, czy coś - mama poszła po ciastka.
- Jezus Maria, ja nie wytrzymam w tej rodzinie - powiedziałam sama do siebie, wstałam i wyszłam z domu. Usiadłam na schodach i zapaliłam papierosa. Usłyszałam ciche zamykanie drzwi i poczułam czyjeś ręce na ramieniach.
- Sasha, mama nic nie wie, i lepiej będzie jak tak zostanie - powiedział z troską w głosie Borys.
- Nie wkurwiaj mnie - syknęłam i zaciągnęłam się, by po chwili papieros wylądował na ziemi.
Wstałam i zamierzałam otworzyć drzwi
- Bądź miła dla niego. Chociaż udawaj - powiedział jeszcze brat.
- To nie jest takie łatwe, Borys. Nie potrafię udawać kochającej żony, wiedząc, że mąż mnie zdradził - wyszeptałąm i weszłam.
Nienawidzę świąt.
*****
magi091 - znowu nas tu długo nie ma. Rozdział znowu był gotowy, ale o tym zapomniałyśmy. Za dużo obowiązków. Na dodatek, przed chwilą była awaria bo zapomniałyśmy hasła, a raczej loginu <lol>. Doszłyśmy do wniosku, że skrócimy długość tego bloga. Chciałabym dociągnąć do 15 rozdziałów i pewnie na tym się skończy. Zresztą zostawiacie po sobie mało śladów :<
Serio kocham tego bloga, ale coś się wypala. Nie umiem wam tego określić.
Pozdrawiam :)
Fresa - długo nas nie było, co? Oddajemy w Wasze oczy nowy rozdział, który mam nadzieję, że Wam się spodoba. Co do planów na przyszłość - kilka się ich jeszcze pojawi i zakończymy opowiadanie... Trzeba żyć dalej.
Z góry przepraszamy za literówki i wszelkie nieścisłości.
Ahoj! <3
Z góry przepraszamy za literówki i wszelkie nieścisłości.
Ahoj! <3