niedziela, 19 maja 2013

Charper 8.


[Sasha]

Podążyłam za Gomezem po części wbrew swojej woli. Serce krzyczało: tak! tak!, jednak rozum miał nieco odmienne zdanie.
Mario posadził mnie niemal siłą na sobie i na nic dały się moje słowa, że postoję. Po chwili przyniósł herbatę.
- Sasha, co się dzieje? - zapytał z troską w głosie.
- Nic ważnego i ciekawego, czym warto byłoby się chwalić - uśmiechnęłam się słabo.
- Sier... - zaczął, ale natychmiast mu przerwałam
- Proszę cię, nie wymawiaj przy mnie tego imienia.
- No to powiedz mi, co się właściwie stało, chodzi o niego, o was - przyjrzał mi się uważnie.
Westchnęłam ciężko.
- Rozwodzę się z nim. Zdradzał mnie z jakąś lafiryndą, która w dodatku jest z nim teraz w ciąży, i ostatnio jego adwokat pisał do mojego brata, że ja też spodziewam się dziecka, co tylko utrudni rozwód - szlochnęłam.
- A jesteś w ciąży? - spytał Mario z przerażeniem w oczach.
- Nie... to znaczy nie wiem, bo nie robiłam testu - uśmiechnęłam się i spojrzałam mu w oczy - nie spałam z nikim od jakiś 4 miesięcy, a przynajmniej nic mi o tym nie wiadomo - spojrzałam na 28-letniego mężczyznę i obydwoje się zaśmialiśmy.
- Co z Lisą? - zmienił temat napastnik.
- Jest w domu z Muellerem. Spowiada mu się co tutaj robi i takie tam.
- Jest w domu sama z Thomasem? - Mario niemal krzyknął i znacząco poruszył brwiami. Prychnęłam. Położył dłoń na moim udzie i przysunął mnie na niebezpiecznie bliską odległość.
- Mario Gomezie, mimo wszystko ja dalej mam męża - spojrzałam na niego przymrużniętymi oczami.
- Męża, który ciebie zdradził, nie zapominaj o tym - odpowiedział pół szeptem i zbliżył swoje wargi do moich. Językiem szukał mojego języka. Złapałam go za włosy i lekko się uśmiechnęłam.
Nagle do domu weszli rodzice mężczyzny. Poczułam się jak przyłapana na czymś niedozwolonym. Z doświadczenia wiedziałam, że robię się czerwona, jak wtedy, kiedy w gimnazjum wychodziłam z gabinetu dyrektora po przyłapaniu na gorącym uczynku.
Spojrzałam niepewnie na napastnika, chwyciłam kurtkę i mijając w pośpiechu jego rodziców wyszłam z mieszkania i ruszyłam w stronę domu mojego i Lisy.

[Lisa]

- Opowiedziałam ci już wszystko co chciałeś wiedzieć, możesz spadać. – mruknęłam niezadowolona.
- Nie powinnaś być teraz sama. – powiedział stanowczo.
- Thomas, nie wiem co mam zrobić ze swoim życiem, rozumiesz to?! Nie wiem. – krzyknęłam. Podszedł do mnie i mnie przytulił lecz ja się natychmiast wyrwałam.
- Jak będzie prał brudy w sądzie?! Co ja zrobię, powiedz mi?! – nadal panikowałam.
- To on powinien się bać konsekwencji swoich czynów a nie ty. Nie masz przecież nic na sumieniu. – starał się mnie uspokoić, ale ja popadłam w istną nerwicę.
Po prostu cudowny koniec roku. Cały przepełniony był kłótniami i mogłam domyśleć się że wcześniej czy później tak się to skończy. Siedziałam zrezygnowana i tępo patrzyłam się w ściany. Nie wiem co jeszcze Thomas tu robił, bo powiedziałam mu że nie mam zamiaru z nim dłużej rozmawiać. Był jednak na tyle silny, że nawet w milczeniu chciał tu siedzieć. Usłyszałam dźwięk telefonu.
- Hej Lisa. O wszystkim wiem, spokojnie kochanie, pomogę ci. – usłyszałam w słuchawce głos Leny.
- Skąd wiesz? – zdziwiłam się.
- Mesut zadzwonił do Samiego Samego od razu wszystko mu wypaplał. Nie umie trzymać języka za zębami. Okropna męska menda. Nie trawię go, nie wiem jak mogłaś z nim w ogóle być. – zaczęła.
- Sama teraz tego nie wiem… - mruknęłam.
- Jesteś sama? – spytała.
- Nie, Muller siedzi obok. – odpowiedziałam.
- Thomas?
- Ta, uczepił się. – roześmiałam się lekko na minę chłopaka który właśnie to usłyszał.
- WCALE SIĘ NEI UCZEPIŁEM! – krzyknął na tyle głośno żeby usłyszała to blondynka rozmawiająca ze mną przez telefon.
- Mam dla ciebie coś, co może ci się przydać. Wejdź szybko na skype, czekam! – rozłączyła się. Wzięłam szybko laptopa na kolana, ciekawski pomocnik usiadł szybko obok mnie i czekał na rozwinięcie się wydarzeń. Natychmiast załogowałam się na skype i odebrałam połączenie od modelki.
- No mów, nie mogę się doczekać. – mruknęłam. Sprawa okazała się jeszcze ciekawsza niż przypuszczałam. Po chwili zobaczyłam załącznik. Było to zdjęcie.
- Wysyłam ci to teraz, gdy wiem że waszego małżeństwa nie da się już uratować. Znalazłam to przed tygodniem, przepraszam że podrzucam tak późno. – powiedziała.
Jej słowa mnie zestresowały. Kliknęłam w to i po chwili zobaczyłam kilka zdjęć które mną wstrząsnęły.
- A to chuj! – odezwał się piłkarz siedzący obok.

[Sasha]

- Wróciłam! - krzyknęłam przy wejściu do domu.
- Sashka, chodź no tu - usłyszałam Lisę. Nie zdejmując butów, a tylko rozpinając kurtkę podążyłam do salonu, gdzie przyjaciółka siedziała z Thomasem.
- Sądziłam, że już sobie poszłeś - mruknęłam.
- Życie jest brutalne - zaśmiał się za co spiorunowałam go wzrokiem.
- Patrz, co Lena mi wysłała - powiedziała wskazując na ekran laptopa, z którego patrzyła na mnie twarz blondynki. Pomachałam energicznie ręką z wielkim uśmiechem na twarzy.
Lisa otworzyła wysłane zdjęcie i aż mnie zamurowało.
- CO TO JEST, DO CHOLERY?! - wydarłam się do ucha Thomasa.
- Nie drzyj się, Sasha! - syknął.
- Zamknij mordę, Thomas - odpowiedziałam mu, po czym zwróciłam się do Lisy i Leny - skąd to masz, macie?
- Lena Gercke, prywatny detektyw zawsze na posterunku - zaśmiała się blondynka.
- Przecież... Lisa? Ja bym to powiedziała w sądzie jako dowód.
- Sama nie wiem... Masz coś więcej, Lena?
- Nic na razie, ale wypytam Samiego, może on wie coś więcej - powiedziała i zaraz potem zakończyła połączenie.
- Thomas, zostawisz nas same? Nie wiem, idź na spacer, do domu, rodzina pewnie czeka, co? - udałam miłą.
- Jeden telefon i jestem - powiedział do Lisy i po chwili go nie było.
* * * * *
- Dziad, chuj, jak go spotkam to zabije, najpierw uduszę, potem dobije. Jak on mógł Ci coś takiego w ogóle zrobić?! Ty się poświęcasz, co tydzień praktycznie latałaś do Madrytu, a on obściskuje się z jakąś lumpiarą, która nawet nie potrafi dobrać butów do torebki?! No błagam, zaraz wyjdę z siebie i stanę obok! - krzyczałam chodząc po pokoju i gestykulując rękami.
- Sasha, spokój. Uspokój się, słyszysz?
- Nie. Normalnie złożę mu wizytę, nie pozwolę, słyszysz? Nie pozwolę, żeby on tak robił - powiedziałam już spokojniej i podeszłam do niej - coś długo tutaj Thomas był... Ma przyjść jutro, wyjdę znowu na spacer.
- Przestań - rzuciła we mnie poduszką.
- Dooobra - powiedziałam przeciągle - oglądamy film? - zaproponowałam.
- Ostatnia piosenka!
- Woda dla słoni!
- Dobra! Przyszykuję popcorn - powiedziała Lisa, wstając z kanapy.
- I colę. A najlepiej to dla mnie ciastka i Lays'y - uśmiechnęłam się.
- Mogłaś kupić - mruknęła z uśmiechem i poszła do kuchni a ja zaczęłam szukać filmu.

[Lisa]

Poszłam zrobić popcorn. Jedną z najgorszych rzeczy jakie mogłam teraz zrobić to zamartwiać się przez tego dupka. Gdy stałam w kuchni i czekałam aż wszystko się zrobi, dostałam smsa od Thomasa.

Sasha to straszna menda się zrobiła -.-

Mimowolnie wybuchłam śmiechem.

Ciesz się, że tego nie słyszy bo zrobiła by z ciebie masę na kotlety mielone. 

Odpisałam i wzięłam popcorn który był już gotowy. Weszłam do salonu i usiadłam na kanapie obok dziewczyny.
- Śmiałaś się sama do siebie. – złapała mnie za czoło.
- Gorączki nie masz…
- Potrzebujesz pomocy specjalisty? – spytała.
- Naprawdę zrobiłaś się strasznie wredna! – jakbym cytowała Thomasa.
- No dziękuję! – oburzyła się.
- Dla wszystkich…
- Nie prawda! – przekomarzałyśmy się.
- Każdy ci powie że tak!
- Nie! Gomez na pewno by tak nie powiedział. – uśmiechnęła się.
- Bo Gomez to wyjątek w naturze. – rzuciłam.
- Jedynym wyjątkiem w naturze to jesteś ty i Thomas. – odpowiedziała.
- Nie mów ‘’Ty i Thomas’’ bo źle się wtedy czuję.
- Taka prawda! – żachnęła się. Uspokoiłyśmy się na chwilę po czym wybuchłyśmy śmiechem.
- Nasze kłótnie są beznadziejne. – prawie płakała ze śmiechu Rosjanka.
- Nie tak beznadziejne jak buty tej blond dziuńdzi od Mesuta. – dodałam po czym roześmiałyśmy się jeszcze bardziej.
- Terapia psychologa, od zaraz! – zażądała przyjaciółka po czym starałyśmy się skupić nad oglądaniem filmu.
Któryś raz w dzisiejszym dniu rozdzwonił się telefon, tyle że tym razem Sashy. Odebrała go z uśmiechem na twarzy.
- Gomez… mówiłam ci. – usłyszałam w słuchawce gdyż siedziałam praktycznie obok niej.
Ktoś wypowiedział tamte słowa po czym się rozłączył. Rosjanka głośno przełknęła ślinę.
- Kto to był? –zapytalam.
- Chciałbym to wiedzieć…

___________

Fresa - jest i ósemka - mój faworyt trololo :D powiem Wam, że w tym momencie nie chcę kończyć tego opowiadania, ale jak mus to mus :D następny będzie jeszcze lepszy - mówię Wam :D

magi091 - jest kolejny rozdział, jestem taka zaltana i na nic nie mam ochoty przez te upały, ale spięłyśmy się z Natalką i dałyśmy rade szybko coś napisać. Upały, wystawianie ocen, nic się nie chce! Pozdrawiam i liczę na komentarze :*
Chciałam jeszcze dodać że w najbliższej przyszłości powstanie nowe opowiadanie moje i Natalki o reprezentacji Francji i dwóch afrykankach. O szczegółach poinformuję później :)
*
a tu bonus od Fresy:


trololo ♥

środa, 1 maja 2013

Charper 7.


[Lisa]

Gdy pakowałam już ostatnią bluzkę do pokoju weszła matka.
- Czy coś się stało kochanie? – spytała.
- Kochanie? Sądziłam, że to Mesuta kochasz bardziej ode mnie. – warknęłam.
- Nie zachowaj się tak w stosunku do mnie, to ja ciebie urodziłam, a nie jego. – odpowiedziała i usiadła obok mnie.
- Wiem, że cię zaniedbaliśmy z tatą. To dlatego teraz masz problemy z tą ciążą? – pogłaskała mnie po głowie.
- Ale ja nie chcę mieć dzieci! Nawet nie próbowaliśmy! On cię okłamał mamo. Jest między nami źle, rozwodzimy się do jasnej anieli! – wrzasnęłam. Rodzicielka, siedziała zszokowana. Wykorzystałam to i złapałąm walizkę. Zbiegłam na dół, a ojciec wybałuszył oczy. Mama zbiegła na dół.
- Oni się rozwodzą, zrób z tym coś! – zaczęła płakać. Kiwnęłam tylko głową i założyłam kurtkę. Tragedia narodowa, Mesut i Lisa się rozwodzą.
- Rozpieprzyłaś nam święta – syknął i mocno ścisnął mnie za rękę.
- A ty mi rozpieprzyłeś życie. – wyrwałam się z jego uścisku i wyszłam z domu.
Miałam teraz zamiar wrócić do Monachium i zaszyć się w domu. Wyłączyć telefon i resztę świąt spędzić przed telewizorem, kończąc pozostałe projekty. Doszłam do dworca. Na moje szczęście, pociąg był za 15 minut. Kupiłam bilet i usiadłam na ławce. Co zrobiłam źle, ze musiałam teraz cierpieć? Przecież starałam się w małżeństwie z Mesutem. Robiłam wszystko, żeby żyło nam się jak najlepiej. Nie mogłam jednak przeprowadzić się do Madrytu, ponieważ pracowałam tu i miałam przyjaciół. Chciałam, żeby to zrozumiał. Przecież nie będzie grał w Realu wiecznie, przetrwalibyśmy to, a potem on by wrócił. Stało się jednak inaczej…
Wsiadłam do pociągu. Szybko znalazłam dla siebie miejsce i włożyłam słuchawki do uszu. Pociągi były puste. W końcu były już święta, ludzie siedzieli w domach z rodziną, tylko samotne kretynki tłukły się pociągami. Podróż zleciała mi dosyć szybko. Wysiadłam z pociągu i od razu odetchnęłam Monachijskim powietrzem. Pomimo, że moim rodzinnym miastem było Gelsenkirchen, to do Monachium zawsze ciągnęło mnie najbardziej. Uwielbiałam to miasto i cieszyłam się, ze to właśnie w nim mogę układać sobie życie. Zamówiłam taksówkę, która podwiozła mnie pod dom. Wyjęłam walizkę i weszłam na podwórko. Wyjęłam klucze i otworzyłam dom. Było pusto i zimno. Od razu dosypałam drewna do kominka i usiadłam przed nim chcąc się ogrzać. Wzięłam do ręki niedokończone projekty i dodałam kilka szczegółów. Nawet nie zorientowałam się, że było już grubo po 3 nad ranem. Zrobiłam sobie kawę. Potem drugą i na koniec trzecią. Byłam rozbudzona do tego stopnia, że nie przestawałam rysować. Skończyłam już 3 projekty. Potem obejrzałam jeszcze film w telewizji i około 8 rano, wsiadłam w samochód. Nie powinnam tego robić, po nie przespanej nocy, ale szybko dojechałam do firmy. Trwały tam przygotowania kreacji sylwestrowych. Dostarczyłam 3 bardzo ważne szkice. Wszyscy się ucieszyli, że dałam im je tak wcześnie, a nie po świętach. Pożegnałam się i opuściłam budynek. Postanowiłam zrobić zakupy. Chodząc po sklepie, oglądałam uważnie wszystkie produkty. Chciałam sobie zrobić wieczór z kuchnią francuską. Książki kucharskie, na które wydałyśmy kiedyś kupę kasy z Sash, w końcu miały spełnić swoją rolę. Na koniec kupiłam też wino. Stanęłam w kolejce. Szybko się poruszała, więc za kilka chwil mogłam już zapłacić za produkty i je spakować. Gdy odchodziłam, poczułam uścisk na dłoni. Odkręciłam się.
- Lisa, co ty robisz w Monachium? – spytał Thomas.
- Mieszkam? – roześmiałam się.
- Miałaś wyjechać na święta do Gelsenkirchen. – powiedział pewnie.
- A ty?
- Ja akurat jestem z Monachium i mam tu cała rodzinę. – odpowiedział, a ja pacnęłam się w czoło, bo dopiero to sobie przypomniałam.
- Daj mi spokój, na razie. – pożegnałam się i szybko odeszłam nie dając mu dojść do głosu.


[Sasha]


Rodzice nic nie rozumieli. Te święta miały być spokojne, ale pechowiec Sasha zawsze na posterunku. Nic nie szło po mojej myśli.
- Sasha! Do jasnej cholery, nie można tak robić - ze stanu melancholii wyrwał mnie brat.
- Jak? - spojrzałam na niego.
- Jak rozkapryszona gówniara. Czemu nie ratujesz tego małżeństwa? Przecież zdrada to nie koniec świata.
- Dla mnie koniec. Jak mam ratować coś, co już się skończyło? To nie ma najmniejszego sensu. Dla mnie Siergiej nie istnieje. Czemu nagle trzymasz jego stronę? Co ci powiedział? Jeżeli nagadał na mnie to się myli - ja byłam mu przez cały czas wierna. Mam ochotę go zabić.
- Nie mów tak - upomniał mnie.
- Mam dość. Borys, wyjdź. Proszę cię!
Brat opóścił pokój. Dla mnie skończyło się wszystko. Kochałam Siergieja, dalej go kocham, ale nie potrafię z nim być.
- Wylatuję - oznajmiłam w dniu Wigilii.
- Co? Sasha, czy ty oszalałaś? Jest wigilia! Żadne samoloty nie latają! - mama zaczęła krzyczeć.
- Latają, mam zarezerwowany bilet - odparłam beztrosko.
- Dlaczego wylatujesz? Pokłóciłaś się z Siergiejem? Przecież to twój mąż, porozmawiajcie...
- Nie, mamo. Owszem, to jest mój mąż, ale do czasu - zauważyłam jak do pokoju wchodzi Borys - prawda, braciszku? Siergiej już niedługo nie będzie moim mężem.
- Nie byłbym tego tak pewien - powiedział.
- CO?! - krzyknęłam i pociągnęłam go w stronę pokoju. Zamknęłam za nami drzwi.
- Jak to nie byłbyś tego tak pewien? Żarty sobie robisz?!
- Sasha, dostałem e-maila, w któym pisze, że ty jesteś w ciąży z Siergiejem, co prawdopodobnie może być jego argumentem. Wystarczy, że powie, że chce tego dziecka i nie wiadomo jak to będzie - Borys zrobił zakłopotaną minę.
- Dosyć tego! - z moim oczu popłynęły łzy - wylatuję!
- Nie rób tego.
- Zrobię, nie rozumiesz, że on chce mnie zniszczyć?! - spojrzałam mu w oczy - podziękuj mu w moim imieniu.

[Lisa]


Była już 16 a ja bezsensownie krzątałam się po domu. Wiedziałam, że Thomas nie odpuści i będzie chciał wiedzieć, co takiego się wydarzyło, że jestem w Monachium. Włączyłam muzykę, wlałam wina i zaczęłam gotować. Usłyszałam jednak że ktoś otwierał drzwi. Wyszłam z kucni i zobaczyłam tam zapłakaną Sashę z walizką.
- Co ty tu robisz? – zdziwiłam się.
- Ciebie bym mogła spytać o to samo. – chlipnęła.
- Mesut.
- Siergiej – powiedziałyśmy równo.
- Powiedział  rodzicom, ze chcemy mieć dziecko, ale mam problem z zajściem w ciąże, to już przesada. Wykrzyczałam rodzicom że się rozwodzimy. – przytuliłam ją.
- Ja też powiedziałam, że chcemy się rozwieść, ale Siergiej będzie robił problemy. Na dodatek Borys jest tak jakby przeciwko mnie. – rozpłakała się.
- Za co my tak cierpimy cholera? – również się popłakałam.
- Cot y robisz właściwie z nożem w ręku? – spytała.
- Gotuje. Chodź wszamamy coś. – odpowiedziałam. Dziewczyna pomogła mi w przygotowywaniu potraw. Piłyśmy wino i świetnie się bawiłyśmy. Choć raz mogłyśmy zapomnieć o tym wszystkim co się wydarzyło. Gdy skończyłyśmy zasiadłyśmy do stołu i zaczęłyśmy zajadać się francuskimi specjałami.
- Thomas mnie widział w sklepie.
- I co? – spytała.
- Pytał się co tu robię. Boję się że przylezie i zacznie wypytywać. – mruknęłam.
- Leci na ciebie. – powiedziała pewnie.
- Z tego co mi wiadomo to nie ja kręcę z Gomezem i Badstuberem na raz. – zaśmiałam się.
- Uspokójmy się. Jesteśmy przecież mężatkami! – prychnęła Sasha.
- Takimi bardzo szczęśliwymi mężatkami. Kochamy swoich mężów ponad życie….
- Chociaż nas zdradzają. – dodała.
Nie byłam pewna co do wierności Mesuta. Lena mówiła mi na jego temat wiele, lecz wprost nie powiedziała mi, że mężczyzna mnie zdradza. Może nie chciała mnie ranić? Tego nie wiedziałam. Rozdzwonił się mój telefon. Na wyświetlaczu pisało Mesut. Nie wiedzieć czemu, odebrałam.
- Czego chcesz? – warknęłam.
- Dlaczego ode mnie nie odbierasz do jasnej anieli?! – wrzasnął.
- Chyba odebrałam kretynie! – również krzyknęłam.
- Ale dopiero za dwudziestym razem. Czyś ty zidiociała? Co ja mam powiedzieć moim rodzicom? Że dlaczego wyjechałaś?! – krzyczał.
- Bo się rozwodzimy. – odpowiedziałam spokojnie.
- Moja matka się załamie, gdy się dowie że się rozwodzimy.
- Ale to już nie moja wina Mesut. – prychnęłam.
- No tak, zwal najlepiej dla mnie. To ty nie chciałaś się do mnie przeprowadzić.
- Jesteś żałosny. – syknęłam i rozłączyłam się. Wzięłam kieliszek z winem i wypiłam do dna, a potem nalałam sobie jeszcze raz.
- Ozil? – spytała przyjaciółka.
- A kto inny? – prychnęłam. Usłyszałam pukanie do drzwi. Powiedziałam, ze otworzę i poszłam w kierunku przed pokoju. Otworzyłam je i ujrzałam Mullera.
- Nie pójdę stąd, do póki wszystkiego mi nie wytłumaczysz!

[Sasha]
Usłyszałam pukanie do drzwi. Lisa powiedziała, że otworzy, więc tylko spojrzałam w kierunku drzwi.
- Nie pójdę stąd, dopóki wszystkiego mi nie wytłumaczysz! - usłyszałam głos Thomasa. Głośno się zaśmiałam.
Lisa wprowadziła gościa do salonu.
- Coś ty taka wesoła? - prychnęła Lisa.
- Co ty tutaj robisz? Przecież miałaś być w Rosji a Lisa w Gelsenkirchen, do diabła!
- Kochany, opanuj emocje, bo nie będę już taka miła - uśmiechnęłam się szeroko i podałam mu kieliszek wina.
- Twoje zdrowie, Thomas! - zachichotałam i wypiłam zawartość kieliszka.
- Nie będę Wam przeszkadzać - oznajmiłam i powoli się podniosłam.
Jasne, że chciałam słyszeć o czym rozmawiają.
- Sasha, zostań - napotkałam błagalny wzrok Lisy. Czego się nie robi dla przyjaciółki.
- Więc, mów. Co się stało? Opowiadaj Lisa, ze szczegółami! - obie usłyszałyśmy głos Thomasa.
- Rozwodzę się z Mesutem, nagadał moim rodzicom, że mam problemy z zajściem w ciążę, że się cały czas staramy o to dziecko, gdzie to nieprawda! W dodatku całą winę zwala na mnie, ja tego nie chcę! Znaczy chcę rozwodu, ale z orzeczeniem o jego winie. To nie może skończyć się inaczej... - Lisa streściła całą historię do minimum. Po chwili opowiedziała szczegółową historię rozpadu małżeństwa.
- O boże - westchnął Thomas - wiedziałem, że wam się nie układa, trasa Monachium - Madryt to jednak nie jest dystans dwudziestu kilometrów. Ale, żeby rozwód?! Po części rozumiem cię i twoją decyzję, ale na prawdę tego chcesz? Chcesz tego Lisa? - spojrzał na przyjaciółkę. Powoli wycofałam się z salonu. Nie chciałam im w niczym przeszkadzać. Zabrałam ze sobą butelkę wina i poszłam najpierw do kuchni po telefon, a potem do swojego pokoju.
Odpaliłam laptopa i weszłam na Twittera. Popisałam trochę ze znajomą i wtedy uświadomiłam sobie, że opróżniłam całą butelkę. Po cichu zeszłam do kuchni i położyłam na stole pustą butelkę i napisałam szybko kartkę "wychodzę, nie czekaj na mnie. buziaki, S.". Ubrałam kurtkę i wyszłam z domu. Wątpię, żeby mnie usłyszeli, Lisa z Thomasem byli pogrążeni w rozmowie.
Skierowałam się w stronę centrum. Na pieszo było to około dwudziestu minut.
- Mam czas - mruknęłam pod nosem, poprawiając czapkę.
Monachium nocą wyglądało pięknie. Oświetlone uliczki, przystrojone domy, drzewka i inne mniej lub bardziej ważne rzeczy. Powoli dochodziła dwudziesta. Ulice były zupełnie puste, tylko głupia Sasha włóczyła się po mieście, jakby nie miała nic lepszego do roboty.
- Hej - usłyszałam przyciszony głos. Serce zaczęło mi być szybciej ze strachu.
- Nie musiałeś mnie aż tak wystraszyć - mruknęłam do chłopaka i ruszyłam w nieokreślonym kierunku. Usłyszałam jak i Mario rusza.
"Jakie to słodkie" pomyślałam.
- Co tu robisz? Nie masz z kim spędzać świąt? - prychnęłam.
- Mam, rodzice poszli na pasterkę a ja zauważyłem cię przez okno - wskazał na budynek.
- No tak, całkiem zapomniałam, że tu mieszkasz - uśmiechnęłam się.
- Nie miałaś być w Rosji? - spytał. Łzy stanęły mi w oczach.
- Proszę cię, nie mów mi o Rosji - szepnęłam. Napastnik rozejrzał się dookoła.
- Chodź, noc jest długa, a ja z chęcią cię pocieszę - objął mnie i zaprowadził do swojego mieszkania.



                                                                           ****

magi091 - nie będę was przepraszać, bo to już jest nudne. Będzie 15 rozdziałów, a potem ''dajemy sobie jeszcze jedną szansę'' z Natalką i zaczynamy zupełnie inne, nowe opowiadanie na które już serdecznie zapraszam! My nic nie piszemy, ale jak się zepniemy to potrafimy napisać 2 rozdziały w jeden dzień. Mam nadzieję, że to coś powyżej was nie rozczaruje. Przepraszam za literówki i liczę na komentarze :)

Fresa - dzieje się, co nie? wracamy po iluśtamtygodniowej przerwie i mamy nadzieje, że ktoś to jeszcze czyta? No wiecie, nie jest łatwo (chociaż ten rozdział się w to nie wlicza) pisać o rozwodach itepe gdzie bardzo mało wiesz no, dobra, nie będę tutaj przynudzać. Czytajcie i komentujcie, miśki! <3 Ciocia Natalka wam podziękuje w następnym rozdziale <3