[ Sasha ]
Przebrałam się w szorty i luźną bluzkę i wyszłam na balkon. Siedział tam mąż.
- O czym myślisz? – zapytałam siadając obok na krześle. Długo musiałam czekać na odpowiedź.
- O nas.
- To znaczy?- spojrzałam na niego. Kilkudniowy zarost tylko dodawał mu lat.
- Pamiętasz, kiedy spotkaliśmy się po raz pierwszy?
- No… Mecz Moskwa – Petersburg. Potem wpadłam na Ciebie pod szatnią…
- Tego wieczoru chciałem Cię odnaleźć. Może to lepiej… – zaśmiał się cicho.
- Osz ty. – uderzyłam go lekko w ramię.
- Chcę rozwodu. – wypalił nagle i cicho.
- Co?! – krzyknęłam.
- Chodź do domu. – pociągnął mnie.
- Czemu chcesz… rozwodu? – to słowo ledwo przechodziło mi przez gardło.
- Jesteś jeszcze młoda. Ułożysz sobie życie z młodszym.
- Ukrywasz coś. – zmrużyłam oczy.
- Masz kochankę!? – krzyknęłam. Nie było to pytanie. To było stwierdzenie.
- Jest w ciąży. – powiedział cicho i wyszedł. Zauważyłam kopertę zaadresowaną do mnie. „Pewnie napisał ją, kiedy brałam prysznic” pomyślałam i otworzyłam ją. Było to kilka linijek z informacją, że do 15 nie chce mnie widzieć.
- Idiota. – powiedziałam wkurzona. Chwyciłam torbę i telefon i wyszłam. Przy wejściu wpadłam na jakąś babę z wózkiem. Łzy same napłynęły mi do oczu.Wybigłam z tamtąd. Spacerkiem do mojego i Lisy mieszkania było około 20 minut.Ale kiedy drogę wydłuża się przez park, las itp… Przy drzwiach byłam po 17.Weszłam cicho, zdjęłam japonki i wyszłam na taras. Lisa zeszła po około godzinie. Nie zauważyła mnie, z tego co wywnioskowałam.
- Hej. – uśmiechnęłam się.
- O, cześć. – odwzajemniła uśmiech. Nalałam sobie soku do szklanki.
- Mesut gdzie?
- W Madrycie.
- To wszystko wyjaśnia. – zaśmiałam się.
[Lisa]
- Saaaashh ! Ja wychodzę –
krzyknęłam i wyszłam z domu.Umówiłam się chyba z najnormalniejszym
piłkarzem jakiego w ogóle poznałam w całym życiu. Tak, był normalniejszy
niż Mesut. Znałam kilku chłopaków z Bayernu, ale szczerze mówiąc
utrzymuję tylko kontakt z Gomezem który jest takim macho, że przy nim
nawet Ronaldo wymięka. Ronaldo kiedyś, bo osobiście Crisa lubię i
naprawdę nie jest już takim zarozumiałym dupkiem zmieniającym non stop
dziewczyny. Irina go zmieniła. Co ta miłość z człowiekiem robi. Thomas
to człowiek numer dwa. Jest na prawde normalny. Można z nim pogadać
praktycznie o wszystkim, ale lubi dobrą zabawę. Jest młody niech się
wyszaleje. Nie to co ten stary osioł Gomez co się opanowac nie umie. No i
trzecią osobą, moim dzisiejszym kompanem jest Bastian Schweinsteiger.
Przyjaciel idealny.Wyrozumiały, mądry, rozsądny. Jest z Sarą i są bardzo
szczęśliwi. Chce się ustatkować i idealnie mnie rozumie. Nie chodzi o
to, że nie lubi zabawy, lubi nawet bardzo, po prostu zna umiar i przede
wszystkim jest dojrzały. W przeciwieństwie do pary kochanych idiotek
Mario-Thomas. Mesut nigdy nie umie pojąć dlaczego nie dogadałam się z
Neuerem z którym znaliśmy się za czasów Schalke. Ja po prostu nie umiem
nawiązać z nim ludzkich kontaktów. Nie chodiz oto, ze go nie lubię,
lubię go nawet, ale nie aż tka bardzo jak Gomeza, Mullerai Bastiana
oczywiście. Jest tez w miarę normalny Holger, sympatyczny Toni
Kros,odpowiedzialny Lahm i kilku innych. Osobiście jestem też fanką
Holandii, więc poznanie Arjena Robbena było czymś fajnym. Może i na
boisku jest samolubem, ale prywatnie na pewno nie ! Poznałam Robbena, a
więc musiałam i poznać Ribery’ego.Jego szrama wcale nie jest straszna, a
on jest człowiekiem w porządku. Boateng też jest w porządku. I wcale
nikt nie odrzuca go dlatego, ze ma inny kolor skóry. Jak mnie denerwują
rasiści ! Nie rozumiem ich po prostu ! Co im przeszkadza człowiek innego
koloru skóry ?! Nie rozumiem tego i aż się we mnie gotuje jak widzę coś
takiego.
- Cześć Basti – przywitałam się z pomocnikiem.
- No nareszcie ! – uśmiechnąl się.
- Cześć Lisa – pocałował mnie w policzek. Wsiedliśmy do jego samochodu.
- Mógłbyś mnie na chwilę podwieźć do
agencji ? Oddam tylko projekty nowych sukienek i możemy jechać na tą
kolację – puściłam mu oczko.
- Jasne. – nie widział w tym żadnego
problemu. Podjechaliśmy więc pod agencję, szybko zaniosłam projekty, po
czym znaleźliśmy się pod restauracją.
- Właściwie to czemu Sarah nie mogła przyjechać ? – spytałam gdy usiedliśmy już na miejsca.
- Jest w Mediolanie na sesji. –
pokręcił głową. Gestem stwierdziłam, że rozumiem. Bardzo lubiłam
Brander. Można było z nią porozmawiać o wszystkim. Czasami nawet
reklamowała moje projekty.
- To o czym właściwie chciałaś pogadać ? – zapytał.
- Mam problemy z Mesutem. – skrzywiłam się.
- Dobra, to powiesz jak zjemy –
wyszczerzył się. Zjedliśmy kolację i teraz zabraliśmy się za rozmowę.
Opowiedziałam mu o wszystkich problemach mnie trapiących, a on starał
się mi pomóc. Powiedział, że na to niema szczególnej recepty. Do póki
Mesut jest młody, będzie chciał grać w takim wielkim klubie jakim jest
Real Madryt.
- Ostatnio się upił. Wkurzył mnie
strasznie i zostawiłam go w dyskotece z Gomezem bajerującym jakieś lale.
Thomas za mną wyleciał i odprowadził do domu. – powiedziałam ze
spuszczoną głową. Bastian właśnie popijał sok i się zakrztusił.
- Jak to z toba był ?- przeraził się.
- Ej, Bastian ! Nic się między nami nie wydarzyło –spojrzałam na niego ze zmrużonymi oczami.
- Tak, tak. Przepraszam. –
przeprosił mnie i posłał mi uśmiech. Nie chcąc roztrząsąc dalej tej
dziwnej sytuacji rozmawialiśmy o innych rzeczach. O sezonie, lidze
mistrzów, pucharze Niemiec i ogólnie o sporcie. Była końcówka listopada.
- O żesz ! Niedługo Święta ! – ocknęlam się nagle.
- Spędzasz je z Mesutem ? – musiał zadać mi to pytanie Bastian.
- Nie wiem czy znajdzie dla mnie czas. – wywróciłam oczami.(Na potrzeby opowiadania Meust jest innej wiary dop.aut.)
- Daj spokój w końcu to święta ! Może dostanie kilka dni wolnego, żeby przyjechać do rodziny. – oburzył się.
- Bastian, ja już nie wiem czy mu
nawet na tej rodzinie zależy. Przepraszam cię, ale źle się czuję. Coś mi
musiało zaszkodzić.Odwieziesz mnie do domu ? – wstalam z miejsca.
Bastian oczywiście się zgodził,bo był dobrze wychowany i w ciszy
wyszliśmy z restauracji. Wiedziałam, że tylko kilku chłopaków było tej
wiary co ja i obchodziliśmy różne święta. Gdy spojrzałam na park
naprzeciw restauracji, zobaczyłam na ławce Siergieja całującego jakąś
babę. Na pewno nie była to Sasha. Trąciłam Bastiana szepcząc mu coś do
ucha.Przyjrzałam się facetowi. Tak to on.
- Siergiej do jasnej cholery co ty wyprawiasz ?! – krzyknęlam na neigo. Dziewczyna odskoczyła od niego natychmiast.
- Lisa ? Sasha ci nie mówiła ? – jąkał się.
- Ty pieprzony idioto ! Jak możesz
ją zdradzać. Nie masz wogóle uczuć ty debilu ! Jesteś jakimś palantem
kompletnym ! – okłądałam go torebką po ciele.
- Lisa opanuj się – wstał z miejsca, a Bastian mnie trzymał,choć nie wiedział za bardzo co się dzieje.
- Rozwodzimy się z Sashą, będę miał dziecko z inną. –spuścił głowę.
- Dupek kompletny ! Nie mam słów na
ciebie, kurwa mać ! –krzyczałam. Schweinsteiger zachował powagę i
natychmiast odciągnął mnie z tamtego miejsca. Zapakował do samochodu i
zawiózł do domu.
- A ja myślałam, zę to Mesut jest tym pieproznym idiotą. –pokręicłam głową z dezaprobatą.
- Boję się ciebie, naprawdę. Nie rób
tak więcej. – lekko zaśmiał się Niemiec, ale zachował potem powagę
sytuacji i odwiózł mnie do domu.Otworzyłam drzwi i weszłam do środka. W
salonie siedziała Sasha.
- Dlaczego mi nie powiedziałaś ?! – spytałam z pretensją.Nie odpowiedziała…
[Sasha]
- Dlaczego mi nie powiedziałaś?! – Lisa prawie krzyknęła. Stała kilka
minut w tej samej pozycji, a ja tępo wpatrywałam się w blat stołu.
Miala już iść na górę, kiedy się odezwałam.- Przepr… – powiedziałam cicho, ale ona znowu przerwała.
- Piłaś. – bardziej stwierdziła niż zapytała.
Mogłam schować t butelki po winie, pomyślałam.
- Sasha! Oprzytomnij! Przejrzyj na oczy… Nie był Ciebie wart. Nie pozwole Ci się stoczyć na dno.
- Okej, skoro nie chcesz gadać, to nie. Ale jak tylko będziesz chciala się zwierzyć, wiesz który to mój pokój. – dodała po chwili cicho i wyszła na górę.W tym samym momencie ja się rozpłakałam. Podeszłam do barku i wyjęłam butelkę hiszpańskiego wina. Wypiłam od razu z butelki. Zakręciło mi się w głowie, ale tylko przez moment. Po wypiciu jednej butelki przyszła kolej na następną. I następną.
Rano obudziłam się z potwornym bólem głowy. Zeszłam na dół, ale Lisa jeszcze nie wstała. Zaparzyłam wodę na kawę i przygotowałam omlety. Przyjaciółka zeszła w momencie, kiedy przekładałam je na talerz.
- O, jakie piękne zapachy. – powiedziała Lisa.
- Hej. – powiedziałam cicho i usiadłam do stołu. Wzięłam jednego i zaczęłam kroić. Lis usiadła obok i też zajęła się jedzeniem śniadania.
- Dzisiaj mnie nie będzie. Nagrywamy tą debiutancą piosenkę. – powiedziałam po chwili.
- Oo, zanuć ją – uśmiechnęła się Lisa, a ja, no cóż, nie miałam wyboru.
Znam jedno takie miejsce na parkingu tuż za rogiem
W pół mroku i zawsze po zmroku parują szyby.
I nikt o niczym nie wie,
Nikt nie pyta o Twoje imię.
Zaspokajając swoje żądze kupujesz miłość za pieniądze.
Nigdy nie będę twoja x3
Zapominam więc o wszystkim co zdarzyło się.
Nigdy nie będę twoja x3
Zapominam więc o wszystkim co zdarzyło się.
Znam jedno takie miejsce, gdzie codziennie pada deszcz
I choć mam do kogo wracać czasem możesz mnie tu spotkać.
I nikt o niczym nie wie,
Nikt nie pyta o Twoje imię.
Zaspokajając swoje żądze kupujesz miłość za pieniądze.
Nigdy nie będę twoja
Nigdy nie będę twoja
Nigdy nie będę twoja
Zapominam więc o wszystkim co zdarzyło się.
Nigdy nie będę twoja
Nigdy nie będę twoja
Nigdy nie będę twoja
Zapominam więc o wszystkim co zdarzyło się.
Twoja…
Nigdy
Nigdy
Nigdy
Nigdy
Nigdy nie będę twoja
Nigdy nie będę twoja
Nigdy nie będę twoja
Zapominam więc o wszystkim co zdarzyło się.
Nigdy nie będę twoja
Nigdy nie będę twoja
Nigdy nie będę twoja
Zapominam więc o wszystkim co zdarzyło się.
- Och, jestem pod wrażeniem. – powiedział jakiś głos za mną. Okazało się, że był to Bastian.
- O nie… – jęknęłam.
- Brawo. Serio masz talent. – uśmiechnęła się Lisa.
- Zaprosiłam Bastiana, żeby zapoznał Cię z chłopakami. Chyba nie znasz wszyskich… – mrugnęła porozumiewawczo do chłopaka.
- Co wy kombinujecie?
- Idziemy dzisiaj do klubu. Ty, siostra i większość chłopaków z klubu. -odpowiedział szybko Niemiec.
- Nie.
- Tak.
- Nie.
- Tak.
- Nie.
- Tak.
- Nie.
- Nie.
- Tak.
- Widzisz! Idziemy. – zapiszczał jak baba Basti, na co z przyjaciółką wybuchnęłyśmy śmiechem.
- Doooooobra. – powiedziałam. Nie umiałam odmawiać, a musiałam się rozerwać.
- Przełożyłam to Twoje nagrywanie płyty. – powiedziała po chwili Lisa. W normalnych okolicznościach bym ją zabiła, ale teraz byłam jej wdzięczna.
- Która godzina?
- Za dwadzieścia dwunasta.
- Idę na spacer.
- Nie. Zostajesz i się relaksujesz. Ja posprzątam.
- Kocham Cię normalnie. – uśmiechnęłam się.
- Ile razy już to słyszałam… – odpowiedziała i się przytuliła.
[Lisa]
Czas imprezy powoli się zbliżał.
Wystroiłam Sashę na bóstwo.Jest już przecież prawie singielką, musi
szybko zapomnieć o tym idiocie z Rosji. Już ja i Basti tego dopilnujemy.
Sama ubrałam się skromnie. Założyłam czarne leginsy do kostek, a do
tego srebrną tunikę na ramiączka.
- Muszę tam iść ? – spytała.
- Tak musisz tam iść. Niech ten
idiota nie myśli że cię zranił. – pociagnęlam ją za rękę. Sama teraz
byłam zdołowana stanem mojego związku z Mesutem,a le nie mogłam tego
okazywać przy Sashy bo dziewczyna ma większe problemy niż ja. U niej to
już jest fakt. Rozwodzą się, a ja z Mesutem nadal jesteśmy małżeństwem.
Wyszłyśmy przed mieszkanie i od razu ujrzałam samochód Bastiana.
Siedział w a z nim Sarah. Na widok dziewczyny uśmiechnęłamsię szeroko i
wyściskałam ją. Wsiedliśmy do samochodu i pojechaliśmy do
klubu.Weszliśmy do klubu. Państwo Schweinsteiger uśmiechnięci, ja
zadowolona, a Sasha z miną zbitego psa. Spojrzałam na nią błagalnie.
Uniosła głowę do góry, wypięła piersi, uśiechnęla się i weszła za mną.
Weszliśmy do zamówionej loży. Siedział tam Neuer z dziewczyną, Lahm z
żoną, Robben z żoną, Kross z dziewczyną,Badstuber, Boateng z dziewczyną i
Gomez z Mullerem, albo Muller z Gomezem jak kto woli. Przywitałam się
ze wszystkimi i przedstawiłam im Sashę. Póki co znałją tylko Bastian,
ponieważ najczęściej u mnie był. Zajęłam miejsce obok Thomasa i Sashy.
- Szkoda że nie ma Mesuta ! – odparł Neuer.
-Ta, szkoda. – burknęłam. Odkręciłam
głowę, ale kątem oka widziałam Bastiana robiącego miny do Manuela, żeby
ten nie wspominał tematu młodego Niemca. Po drętwej chwili wszyscy
powędrowali na parkiet. Badstuber zaprosił do tańca Sashę, wszyscy
tańczyli z partnerkami, Gomez zakręcił się obok jakiejś laski, a Muller
poszedł do baru. Zostałam w loży sama. Schowałam twarz w dłonie.
- Jebany Mesut… –wychrypiałam.
- Siedzę i się zadręczam, myślę o nim, a on teraz na pewno dobrze się bawi w Madrycie. – prychnęłam cicho.
- Nie martw się. – nagle wyrósł przy mnie Thomas i objął ramieniem.
- Jak mam się kurwa nie martwić? Związek nam się psuje… –oburzyłąm się.
- Jesteś teraz na imprezie. Więc baw
się, nie zadręczaj.Może Mesut nie jest tego wart ? – odparł. Spojrzałam
na niego jak na idiotę,ale poczułam że chłopak ma rację, i tamta mina
zmieniła się w uśmiech.Pociągnąl mnie za rękę na parkiet. Poleciała z
głośników jakaś szybka piosenka.Złapał mnie za dłonie, potem zaczął
okręcać i śpiewać do mnie. Zaśmiałam się tylko głośno i oddałam się
tańcu. Po jednym, były następne i za jakieś 30 minut wróciliśmy do loży.
Siedział tam Holger który kokietował Sashę, a ta śmiała sięjak idiotka.
- Holger kurwa, już ją upiłeś ?! – krzyknęlam na niego.
- Ciiii ! – przyłożyła mi palec do ust Sasha. Spojrzałam nanią błagalnie.
- Daj spokój zajmę się nią przecież. – oburzył się.
- Właśnie widzę jak się nią
zajmujesz. – spojrzał na niego zupełnie trzeźwy Thomas. Dziękuję Bogu,
za to że Muller postanowił nic nie odpierdalać na tej dyskotece i mi
pomagać.
- Damy sobie radę ! – zapewniła mnie
Rosjanka i wyszczerzyła się. Holger także się zaśmiał więc postanowiłam
nic nie mówić. Gomez podszedł do nas z jakąś panienką. Spojrzałam na
niego krzywo. Powiedział coś na ucho Holgerowi. Ten spojrzał się na
kobietę i odszedł z nią na parkiet, a Gomez zajął miejsce Badstubera.
- Jesteście obrzydliwi – powiedziałam do Mario i Holgera którego już tu nie było.
- Cześć Sashka, co tu taka sama siedzisz ? – poruszył brwiami Mario.
- Nie waż si…. – chciałam mu pogrozić palcem, ale Muller pociągnął mnie na parkiet.
- Co. Ty. Wypraaawiasz ?! – spytałam.
- Daj spokój. ona jest dorosła. – wywrócił oczami.
- ALE PIJANA ! – krzyknęłam.
- Gomez jej nic nie zrobi. Przyjaźnisz się z nim, nie będzie tego robił wbrew twojej woli. – odpowiedział.
- Chciała bym w to wierzyć… –
mruknęłam. Jako że nie miałam ochoty tańczyć, poszliśmy z Thomasem do
baru. Wypiłam dwa drinki, pogadaliśmy, śmieliśmy się i świetnie
bawiliśmy. Gdy zmierzaliśmy do loży w której siedzieli Holger i Lahm z
żoną, zauważyłam kątem oka, jak Mario i Sasha wychodzą z klubu.
- Gdzie oni poszli ? -spytałam Phillipa gdy doszliśmy.
- Nie wiem, po prostu pożegnali się i wyszli. – odpowiedział.
- Chyba żartujesz ? – ożywiłam się.
Wyleciałam jak najszybciej z klubu, w tunice na ramiączka choć był
grudzień. Rozejrzałam się, ale ich nigdzie nie było. Wróciłam
zdenerwowana do klubu, zabrałam swoją kurtkę i podeszłam do stolika.
- Nie pozwolę, żeby on się z nią przespał. – warknęłam.
- Mam z tobą jechać ? – spytał Bastian.
- Ja pojadę. Zostań z Sarah i się
sobą nacieszcie – wstał Muller. Ździwiłam się, że postanowił zrezygnować
z imprezy żeby mi pomóc, ale zgodziłam się.
- Jesteś moim najlepszym
przyjacielem i dlatego cę tam nie wezmę. Musisz spędzić ten czas z
Sarah. Thom ma rację. – uśmiechnęłam się do pomocnika i pożegnałam z
wszystkimi. Złapaliśmy pierwszą lepszą taksówkę i pojechaliśmy do domu
Gomeza. Waliłam ile sił w drzwi ale nikt nie otwierał.
- Daj spokój – odciągnął mnie od
nich. Następnie znowu wsiedliśmy do taksówki i jechaliśmy do mojego i
Sash mieszkania. Dzwoniłam po drodze i do niej i do Mario, ale nikt nie
odbierał. Zrezygnowana, wsadziłam klucz do drzwi. Gdy chciałam
przekręcić, okazało się, że drzwi są otwarte. Wpadłam do mieszkania z
furią. Zobaczyłam w salonie Sashę leżącą w łóżku i przykrytą kocem, a
obok siedzącego Gomeza.
- TY PERFIDNY WYKORZ… ! – krzyknęłam, ale Mario podbiegł i zatkał mi usta.
- Przed chwilą zasnęła, nie budź
jej. Nic jej nie zrobiłem. Nie bawię się w akcje z laskami po pijaku. –
odparł, a ja odetchnęłam z ulgą. Gomez wszystko mi wytłumaczył, a Thomas
patrzył się tylko na mnie kręcąc głową,
- Mówiłem. – odparł dumny z siebie.
- Ty nie bądź taki dumny Muller. –
spiorunowałam go wzrokiem. Chłopaki pożegnali się ze mną i wyszli z
domu. Zamknęłam za nimi drzwi, wzięłam prysznic i położyłam się spać…
*-*-*-*
Fresa –
Nie było nas 3 miesiące. Za wszystko przepraszamy i bierzemy na siebie.
Co do reszty to magi09 będzie taka dobra i wyjaśni ? :* Roździał mi się
podoba. Nawet bardzo. Nawet moje części co mnie zadziwia. Odpoczęłam i
wracam że świeżą energią na start. Myślę że nikogo już nie zawiedziemy i
następny roździał pojawi się jak najszybciej. Być może w wakacje, bądź w
pierwszym tygodniu września. Pozdrawiam :*
Magi091
– Wybaczcie tak długą przerwę, nie chcę obarczać tym Natalkę, bo to w
niczym nie pomoże. Dziewczyna miała duże problemy z weną, a czegoś
beznadziejnego nei chciałyśmy tu dodawać. Świetnie ją rozumiem i nie
będę jej tego wypominać. Roździał jest długi i nawet mi się podoba. Mowę
Natalki przepisywałam z telefonu bo mi napisała smsem hahah. Widać,
ciągłe wyjazdy i inne takie. Przepraszam jeśli są jakieś błędy w
roździale. Pozdrawiam i jeszcze raz przepraszam za nieobecność :*
Na
koniec wiadomość od Natalki. Jest zachwycona stratą Realu do Barcy (ahh
ta zapalona cule) no i obie cieszymy się bardzo z dobrego startu Bayernu
w lidze niemieckiej
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz