[Lisa]
Założyłam okulary przeciw słoneczne i stanęłam przed domemswojego męża. Zapukałam, a on otworzył mi drzwi ucieszony.
- Cześć kochanie – przywitał się i pocałował mnie w usta.
- Stęskniłam się – powiedziałam między pocałunkami.Weszliśmy do środka, a tam siedział Ronaldo i Khedira.
- Mhh… – wyrwałam się mężowi z objęć.
- Cześć – przywitałam się z chłopakami pocałunkiem wpoliczek.
- To może nie będziemy przeszkadzać – wyszczerzył sięCristiano. Zaśmiałam się.
- Czyli w Realu wszystko po staremu – pokręciłam głową zuśmiechem.
- W niedzielę w nocy wyjeżdżasz ? – spytał Sami.
- W poniedziałek rano. – puściłam mu oczko.
- Aaa. – pokiwał głową.
- I tak przyjechałam na dłużej bo od czwartku. Zawszeprzyjeżdżam w piątki. – przytuliłam Mesuta.
- No właśnie… Mesut baaardzo tęsknił. Więc już was zostawimy – puścił mi oczko Ronaldo ipociągnął Samiego.
- Pa – pomachał nam i wyszedł z domu. Spojrzałam na Ozila.
- To co robimy ? – spytał. Przymrużyłam jedno oko.
- Chciałam z tobą poważnie
porozmawiać. I chcę już dziś.Dużo o tym myślałam… – zaczęłam i wyszłam
na taras. Była godzina 18.37 asłońce powoli zachodziło.
- Tylko mi nie mów, że chcesz złożyć papiery rozwodowe. –popatrzył na mnie zrozpaczony i ździwiony.
- Boże broń… ! – zaczęłam.
- Jasne, że nie ! – dodałam po chwili.
- To dobrze – odetchnął z ulgą.
- Już się bałem… nie umiem żyć bez
ciebie – uśmiechnął sięi mnie pocałował w usta. Pokazałam mu, że chcę
zacząć mówić, wiec mi pozwolił.
- Znamy się od dziecka. Gdy mieliśmy
po 16 lat, ty akurat 15lat, poczuliśmy coś do siebie i związaliśmy się.
Nasi rodzice znali się oddawna, wychowywaliśmy się razem. Potem byliśmy
ze sobą przez 4 lata izdecydowaliśmy się na ślub. Co prawda byliśmy w
bardzo młodym wieku. Ty miałeś19 lat, a ja 20 lat. Byliśmy jednak
pewni,ze przetrwamy i takim oto sposobemjesteśmy ze sobą 7 lat. Od
dziecka chciałeś być piłkarzem i nim zostałeś.Wiedziałam w co się pakuję
gdy za ciebie wychodziłam. Przeprowadziłam się ztobą do Bremy i
mieszkaliśmy tam razem, ale wtedy pojawiłą się propozycjaRealu. Nie
mogłeś jej odrzucić i rozumiem cię. I wtedy nastąpił ten
najgłupszymoment. Przychodziły listy z pogróżkami, że zginę jeśli nie
zapłaciszodpowiedniej kwoty. Były one i w Bremie i w Gelsenkirchen. Nie
miałam co z sobązrobić, a przecież nie chciałąm wyjeżdżać do Madrytu.
Nie znam języka, ludzi, apracę miałam w niemczech, gdzie wszystkim
podobały się moje projekty. Wtedypowiedziałeś, żebym wyprowadziła się do
Monachium, tam będę bezpieczna. I takteż się stało. Poznałeś mnie z
kilkoma chłopakami, poznałam Sashę,zaprzyjaźniłam się z nią i mieszkamy
razem. Przywiązałam się już do Monachium,a do Madrytu nadal nie cchę się
przeprowadzać. Boję się, że znowu ktoś będziemi groził. Boję się
jeździć do domu, tylko w Monachium czuję się bezpieczna inie wiem
dlaczego. Więc Mesut wybacz, ale musimy jeszcze wytrzymać te jakieś
10lat. Zakończysz karierę, wrócisz do niemiec i będzie jak dawniej. Będę
starałasię poświęcać jeśli będziesz tego chciał, ale ty też się czasami
poświęć. W każdyweekend będę w Madrycie. A jak nie w weekend to jestem w
tygodniu, zależy czyidę na mecz Bayernu. Ale zawsze jestem i doceń to. –
zakończyłam swoją długaśnąmowę. Spojrzał na mnie.
- Przypomniałaś mi teraz całe moje życie i tojak bardzo ciękocham. – przytulił mnie.
- Jeśli ma ci tak być lepiej to
dobrze. Ale wiedz, żetęsknię zawsze i nie mogę się doczekać każdej
twojej wizyty. – pocałował mnie wczoło.
- Będę się starała przynajmiej raz na miesiąc przyjechać nacały tydzień, jeśli będzie to możliwe. – obiecałam.
- Dobrze, to jeszcze lepiej. – uśmiechnął się.
- Czyli wszystko wyjaśnione ? – spytał.
- Tak – odrzekłam.
- A co jak będziemy chcieli dziecka ? – podrapał się pogłowie.
- Nie gadajmy o tym teraz, przyjechałam, nacieszmy sięsobą… – wytknęłam język i pociągnęłam go do domu.
[Sasha]
- Kurwa! – krzyknęłam. Samochód w tym samym momencie wyleciał z drogi wpadającdo jednego z większych rowów. Kiedy samochód dachował, lusterko, które było,jak widać niestabilnie przykręcone oderwało się i uderzyło mnie w głowę.Ostatnie co pamiętam to rozbijana szyba, krew i straszny ból.
*
- Co z nią? – zapytał znajomy głos.
- Narazie jest w śpiączce, ale niedługo powinniśmy ją wybudzać. Uszkodzeniagłowy wyglądały na poważne, ale to tylko lekkie wstrząśnienie mózgu. -odpowiedział ‘ktoś’ a po chwili, poznając dźwięki, wyszedł z pomieszczenia.
Druga osoba usiadła obok łóżka i chwyciła mnie za rękę. Wszędzie rozpoznam tedłonie. Siergiej. Zamrugałam i lekko uchyliłam oczy.
- Długo tu jestem? – zapytałam słabym głosem.
- 2 dni, ale cicho. – powiedział i przyłożył palec do ust.
- Siergiej… Na prawdę to nie była moja wina… – mówiłam z zamkniętymioczami.
- Wiem, kochanie, wiem.
- Lisa jeszcze o niczym nie wie. Nie mogłem się do niej… – dopowiedział, aleja już nie słyszałam reszty. Ostatnie co słyszałam to ___(maszyna co wydajepip) wydającą przedłużone „piiiiiip” i wbiegających lekarzy.
[Lisa]
Była sobota wieczór. Wróciliśmy z
Mesutem z meczu, któryrozgrywał na Santiago Bernabeu. Podłączyłam od
razu telefon do ładowania, bo podrodze kupiliśmy ładowarkę. Jak się
okazało, cudowna pani Lisa zapomniała wziąćjej z domu, a telefon się jej
rozładował. Podłączyłam telefon i włączyłam go.20 nieodebranych
połączej od Siergiej.
- O żesz. 20 nieodebranych od Siergieja – zaśmiałam się doMesuta, lecz gdy przeczytałam wiadomość mina mi zrzędła.
Sasha jest w szpitalu. Miaławypadek gdy jechała do Berlina. Proszę cię, przyjedź.
- Matko Boska Mesut !! –krzyknęłam i złapałam się za twarz.
- Muszę jechać ! – przeraziłamsię. Chłopak wziął ode mnie telefon i przeczytał wiadomość.
- Jade z tobą. – zapewnił.
- Mesut, ale ty masz mecz wsobotę ! – krzyknęłam.
- Mam
mecze co tydzień. Jutromamy wolne, a jak mnie nie będzie i we wtorek to
może nic się nie stanie.Zadzwonię do trenera, Ty się nie denerwuj na
zapas bo to ci szkodzi. – posadziłmnie w salonie. Za jakieś 10 minut
dostałam także kubek mięty, a chłopak latałpo domu pakując mnie, siebie i
dzwoniąc do Mourinho. Wyrobił się chyba w 30minut, po czym znaleźliśmy
się w ułamku sekundy na lotnisku.
- Są jeszcze jakieś bilety do Monachium? – spytał.
- Jeden. – odparła pracownicalotniska.
- Kurde. Mi są potrzebne dwa…Dobrze wezmę ten jeden. – pokręcił głową i kupił go.
- Ale
widzi pan tamtego pana ?Kupił przed chwilą, może panu odsprzeda. –
uśmiechnęła się. Pociagnął mnie za rękędo tego kolesia i zaczął z nim
żywą rozmowę. Okazało się, że facet jest megakibicem Realu, jest z
Berlina, uwielbia Mesuta i Samiego i obojętne mu czypoleci dziś czy
jutro. Ozil odkupił od niego bilet, ale nie obyło się bezrozmów i zdjęć.
Gadali tak i gadali, aż w końcu upłynęła godzina, którąmusieliśmy
zaczekać. Przeszliśmy szybko odprawę i zasiedliśmy w
samolocie.Zdenerwowana nie wiedziałam co mam ze sobą zrobić, pukałam w
szybę, ściskałamrękę Niemca i robiłam nerwowe miny. W końcu
wylądowaliśmy i jak najszybciejdotarliśy do szpitala po drodze
zostawiając bagaże w domu. Na korytarzuspotkaliśmy Siergieja. Miał
schowaną głowę w dłoniach.
- Cześć – cmoknęlam go wpoliczek.
- Cześć – zrobił to samo, a potemuścisnęli sobie ręce z Mesutem.
- Co
się stało, opowiadaj.. –poklepałam go. Streścił mi całą historię tego
wypadku. Ahh ta Sasha. Mogła sięnie ruszać z domu, ale nie. Ona zawsze
musi coś robić, bo nie wysiedzi.
- Czemu nie możemy teraz do niejwejść ? – zapytał Ozil.
-
Rozległ się pisk z maszyn ilekarze wbiegli, coś tam robią, ale sytuacja
opanowana. Pielęgniarka mówiła…– mówił cicho. W ogóle był strasznie
cichy, przygnębiony i smutny. Wcale się munie dziwię. Po chwili z sali wyszedłlekarz.
- Dzień dobry ? Mogę wejść doSaschy ? – spytałam go.
- Niech
państwo idą do domu i sięprześpią. A szczególnie pan, bo strasznie pan
wygląda. Pani Sasha jest jeszczeza słaba, żeby przyjmować gości całym
dniem. Przykro mi, ale dziś odiwedzinynie są już wskazane. – zrobił
przepraszający gest i wyszedł.
-
Zajebiście. Leciałam jakidiotka z Madrytu, tylko po to, żeby dowiedzieć
się, że nie mogę już do niejwejść. – kopnęłam krzesełko. Mesut mnie
pocałował i objął.
- Siergiej ty gdzie nocujesz ? –zapytałam go.
- Mam pokój w hotelu… – odparł.
- Na pewno nie chcesz iść z namido domu ? – dopytywałam.
- Nie,
dzięki. Z hotelu mam nawetbliżej, dojdę na piechotę.. Ale dzięki za
troskę. Idźcie już, ja chwilęposiedzę i też pójdę – zapewnił. Mruknęłam
‘okej’ i wyszłam ze szpitala zMesutem. Szliśmy objęci w stronę domu.
- Dlaczego mnie nie było wtedygdy mnie potrzebowała ? Nie mogę sobie tego wybaczyć. – mruknęłam. Mążpocałował mnie w czoło.
- Nie martw się. Znając ją, aznam ją dobrze, to uwierz, że jest silna i z tego wyjdzie. – pocieszył mnie.
- Oby.. – pokręciłam głową.
-
Musisz wyluzować, bo sama sięjeszcze chorób psychicznych nabawisz. –
zaśmiał się. Weszliśmy do domu.Walnęłam się na kanapę i rozmasowałam
przemęczone stopy.
- Która godzina ? – krzyknęłam doMesuta, który od razu poszedł do kuchni.
- 19.42 – odkrzyknął z pełnymiustami.
- Błyskawicznie mi minąl tendzień… – powiedziałam.
- Mi też. – usiadł koło mnie iwytarł twarz po jedzeniu.
-
Wybacz, że cie głodzę, ale niemam teraz siły gotować. Muszę chwile
poleżeć – pokręciłam głową. Tak też sięstało i po odpoczęciu, zrobiłam
nam kolację. Obejrzeliśmy też film i wszystkobyło by pięknie gdyby nie
telefon Mesuta.
- Gomez ? Sto lat się niewiedzieliśmy ! – krzyknął do słuchawki.
- Zaczyna się – burknęłam. Ozilwywrócił oczami i wyszedł z pokoju. Minęło chyba 15 minut, a on ucieszonywrócił.
- Zbieraj się idziemy na piwo z Mullerem i Gomezem. – powiedział domnie.
- Moja
najlepsza przyjaciółkależy w szpitalu, ja jestem padnięta, a ty mi
każesz iść na piwo z parązidiociałych piłkarzy, którzy, jak chodzą
plotki w Monachium, są parą gei ? Niedzięki, już byłam z nimi w tym
miesiącu na imprezie i źle to się skończyło. –burknęłam.
- Wrzuć na luz. ! – oburzył się.Przyznam, że się we mnie zagotowało.
- Nie
potrzebnie mnie z nimipoznałeś. Z nimi i z resztą tych popapranych
niemców z Bayernu i reprezentacji.Ale oczywiście, uważałeś, ze nie umiem
sobie znaleść znajomych i będę tusamotna… – odparłam.
- Nie gadaj tylko wstawaj iidziemy. – pociagnął mnie rękę, co w ostateczności spowodowało mój upadek naziemię.
- Mówiłam, że nie mam ochoty. –odrzekłam.
- Lisa co się dzieje ? Nigdy takanie byłaś ! – spojrzał na mnie zły.
-
Przejmuję się Sashą! Jakby tosię tobie coś stało też bym się tak
zachowywała. – powiedziałam i zła, poszłamdo łazienki. Umyłam twarz
zimną wodą i usiadłam na podłodze. Nie poznajęwłasnego męża. Jest
zupełnie innym człowiekiem niż wcześniej. Madryt gozmienił. Nawet
bardzo. I nie mówię tu o chłopakach, którzy są naprawdęsympatyczni.
Wszedł do łazienki.
-
Proszę cię. Obiecuję, tylkojedno piwo. Sama też powinnaś coś wypić, a na
pewno się odstresujesz. Jakbędziesz chciała to mów i od razu wrócimy –
spojrzał na mnie błagalnie. Po 10minutowych namowach w końcu uległam.
Nie wiem co, ale Mesut ma coś w sobie ichyba dlatego został moim mężem. O
godzinie 21:00 siedziałam już z mężem wklubie, a po chwili pojawili się
Mario i Thomas. Przywitałam się z nimpocałunkiem w policzek, po czym
zamówili sobie piwo, a mi, na moją prośbę,soczek pomarańczowy…
**
Spojrzałam
na zegarek którywybijał godzinę 23:30. Mesut był kompletnie pijany,
Mario i Thomas wyrwalisobie dwie blondyny, a ja nie miałam zamiaru
więcej tu siedzieć. Obiecywał, żenic nie wypije, a skończyło się na tym,
że jest kompletnie wstawiony, Mariojeszcze zachowuje jakiś poziom, a
Muller wygląda jakby właśnie przyjechałwypoczęty z wakacji. Alkohol
zawsze wpływał na niego dziwnie. Ale tylko wmałych dawkach. Głowę to on
miał mocną.
- Mesut idziemy – trąciłamchłopaka.
- Chcę
do domu – dodałam. Onjednak totalnie mnie olał i wdał się w dyskusję, z
zupełnie pijaną ‘dziunią’Gomeza. Zdenerwowałam się i wstałam od stolika
wychodząc z klubu. Ruszyłam napobliski postój taksówek znajdujący się
jakieś 40 metrów od klubu.
- Lisa
czekaj ! – słyszałam zasobą i nie było to krzyk Mesuta. Obejrzałam się i
zobaczyłam biegnącego za mnąMullera. No tak, przecież Ozil w tym stanie
nawet chodzić nie może, a codopiero biegać.
- Co się stało ? – spytał.
- Hmm.. Jedyny trzeźwy. –uśmiechnęlam się lekko.
- Nie przejmuj się Mesutem. Onwariuje bez ciebie w tym Madrycie, musiał odreagować. Powiedz co się stało.. –poprosił.
- Sasha
leży w szpitalu, miałąwypadek. A on nie dość, że zmusił mnie do tego
spotkania to jeszcze się upił. Aobiecywał. I obiecywał poprawę w naszym
związku, a wali się jeszcze bardziej.Ja już tka nie chcę – rozpłakałam
się.
- Ej.. nie martw się. Będziedobrze. –
pocieszył mnie. Chociaż wsumie takie pocieszenie to usłyszę wszędzie.
Uwziął się jednak, że odprowadzimnie pod same drzwi. Pojechaliśmy
taksówką, a on usypiał na siedząco. Niemiałam siły go targać dalej więc
zaporonowałam mu wygodną kanapę. Jak siępołożył, tak od razu zasnął, a
ja poszłam w jego ślady. Mesut klamkę pocałuje ito będzie jedyne na co
zasłużył. Pójdzie spać sobie do Mario czy innego kolegi.Chyba, że już
zajął się towarszyszką Mario, a Gomez towarzyszką Mullera…
[Sasha]
Otworzyłam oczy około 4 nad ranem. Olałam to
jednak i zasnęłam ponownie. Niepamiętałam wszystkiego. Rano ponownie
obudziłam się i zobaczyłam, chyba jednegoz lekarzy.- O, dzień dobry pani Sasho. – uśmiechnął się, a ja odwzajemniłam gest.
- Już się lepiej pani czuje?
- Tak. Zdecydowanie. – odpowiedziałam mu zgodnie z prawdą.
- Miała pani wczoraj gości. – powiedział już przy wyjściu.
- Kogo? – odwróciłam głowę w jego stronę.
- Pani Lisa i jej mąż. To mi wiadome. – uśmiechnął się i wyszedł. Westchnęłamgłośno. Po chwili do pokoju weszła pielęgniarka zapowiadając kolejnego gościa,a za nią stał Sergiej.
- Cześć. – przywitał mnie pocałunkiem w usta.
- Hej.
- Już dobrze? – usiadł na krzesełku obok łóżka.
- Taa. – mruknęłam.
Przegadałam z mężem około 2 godzin. Potem przyszedli lekarze zrobić badaniaitp. i powiedzieli, że jeżeli wszystko będzie ok, to jutro bądź pojutrze będęmogła wyjść. Nareszcie! Czas zleciał mi bardzo szybko. Po południu wpadł Mesut.Sam. Zdziwiło mnie to…
- Hej. – powiedziałam niepewnie.
- Cześć.
- Coś się stało? Gdzie Lisa?
- W domu. Śpi chyba… – usiadł na łóżku obok.
- Jak to „chyba”?!
- No nie wiem, nie byłem w domu dzisiaj ani w nocy!
- Co? – spojrzałam na niego z niedowierzaniem.
- No… Poszła z Mullerem i ani ona, ani on nie wrócili. Ale Thomas wysłał mismsa rano, że Lisa śpi spokojnie w naszej sypialnii, a on sam na kanapie. Możemało wiarygodne, ale on nie kłamie. – uśmiechnął się niepewnie.
- Wy to jesteście stare dobre małżeństwo. – zaśmiałam się i usiadłam.
- Dobrze się już czujesz? – zapytał z troską.
- Tak, dzięki. – uśmiechnęłam się.
- To dobrze. – uśmiech pojawił się na jego twarzy.
- Piłeś?
- Trochę…
- Wiesz, że Lisa… – zaczęłam, ale mi przerwał.
- Nie lubi, kiedy piję. Ale musiałem jakoś odreagować to całe zamieszanie.Wiem.
- No właśnie. To po co pijesz? I z kim piłeś. – spojrzałam na niego.
- Z Gomezem i Mullerem.
- Po co?
- Nie wiem! Każdy ma swoje nałogi. Ty odreagowujesz pisząc piosenki, ja topiężale w kieliszkach… – speszył się.
- Jaaasne.
Mesut też chwilę posiedział, ale wyszedł tłumacząc się spotkaniem z Lisą…Rozumiałam chłopaka.
*
- Chcę stąd wyjść, jak najszybciej. – jęknęłam, kiedy pielęgniarka podała miporcję zastrzyków przeciwbólowych.
- Jeszcze jeden dzień, spokojnie. – uśmiechnęła się przyjaźnie, ale ja jąskarciłam wzrokiem.
- A nie mogłabym tak na przykład wyjść dzisiaj i dojść do siebie w domu? -zapytałam się błagalnym głosem.
- W sumie tak, ale zgodę musi wydać lekarz. Zaraz po niego pójdę.
” Nareszcie ” – pomyślałam. Po około 5 minutach wszedł lekarz z kartąwypisu. Wypełnił ją i mogłam wreszcie opuścić budynek. Na szczęście walizka zciuchami „przyjechała” ze mną do szpitala, więc spokojnie mogłamwybrać co chcę. Ubrałam niebieską sukienkę na ramiączkach, przed kolano, czarnąmarynarkę i do tego czarne 15-centymetrowe szpilki. Co jak co, ale buty naobcasie to ja kocham. Napisałam do Siergieja smsa z wiadomością, czy mógłbyprzyjechać pod szpital. Odpisał po chwili, że za 10 minut będzie. No tospakowałam rzeczy z szafki i wyszłam na ławkę przed szpitalem, żegnając się zpersonelem.
- O proszę, jak pięknie. – uśmiechnął się i pomógł mi zabrać torbę dosamochodu.
Kiedy stanęliśmy przed hotelem popatrzyłam na niego pytającym wzrokiem.
- Było bliżej do szpitala. – powiedział i mnie pocałował.
- Dziękuję. – wyszeptałam i wyszliśmy.
Kiedy znaleźliśmy się już w pokoju, poprosiłam męża o ręcznik i poszłam wziąćkąpiel. Kiedy już tak leżałam dostałam smsa od Lisy: „Żyjesz jeszcze?Mesut mówił, że dowiedział się od lekarza, że jutro wychodzisz. Jak coś to dajznać.” nie odpisałam. Potem to zrobię. Po dłuższej chwili wyszłam owiniętaręcznikiem i z narzuconym szlafrokiem i usiadłam na kanapie. Chwyciłam gazetę ztego co przeczytałam, o motoryzacji. No tak, druga miłość Siergieja.
*~*~*~*
Fresa:
Hej wszystkim. Nie będę się dzisiaj rozpisywać, powiem tylko, że mój
fragment jak zawsze pozostawia wiele do życzenia (: no i, że wgl pisałam
go może z 30 minut, więc… co do reszty mi się podoba. :D Nie wiem jak
współautorce, ale mi tak <3 spoko koko, ja nie mam nic więcej do
dodania ;) Tylko jeszcze słówko – przepraszam za wszystkie zaległości
itp.Magi09 – nie mam siły nic tutaj w mojej mowie pisać ;P . Cieszę się tylko, że roździał miałam wcześniej napisany, bo teraz nie dała bym rady. Postaram się w wolnych chwilach cos tu pisać, ale nic nie obiecuję. Nie obiecuję, długości i jakości bo może mi to nie wyjść. Powód – odsyłam do siebie na blogi, wszystko jest napisane. Pozdrawiam :*
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz