[Sasha]
Lisa wyszła a ja zaraz za nią. Wyrwałam się z uścisku Holgera i wybiegłam. Tak po prostu bez słowa.
- Jestem - krzyknęłam, kiedy wyszłam z ośrodka.
- Szybko.
- Oj tam... Idziemy do domu czy na miasto? - zaproponowałam wsiadając do samochodu.
- Jedźmy do domu, mam zły humor.
- Tak jest, szefie. - zaśmiałam się pod nosem i odpaliłam samochód. Borys powinien być w sądzie do około 16, to może on zajmie się Lisą.
- Popatrz, obie wyszłyśmy młodo za mąż, obie się teraz rozwodzimy. Życie jest do bani, a miało być tak pięknie - odparła Lisa, kiedy zatrzymałam się na światłach.
- Widocznie tak miało być - uśmiechnęłam się, by wiedziała, że ma we mnie oparcie.
- Ale Ty z Mesutem dacie sobie radę. To tylko taki kryzys. Dla was jest nadzieja. Spróbuj Lisa - spojrzałam na nią.
- Nie ma, Sash. Nic z tej miłości nie zostało.
Dojechaliśmy pod dom i obie wyszłyśmy z samochodu. Odwróciłam się i zobaczyłam, że auto Siergieja wjeżdża na podjazd.
" No nie. " przeklnęłam w duchu, kiedy wyszedł z niego, mój - jeszcze - mąż.
- Czego chcesz? - warknęłam, a Lisa weszła do domu.
- Sasha - odparł spokojnie - przyjechałem, żeby porozmawiać.
- Teraz chcesz rozmawiać?! Teraz?! Kiedy zostawiłeś mnie na lodzie?! Co, może ta twoja dziunia od ciebie odeszła?! - uderzyłam go ze łzami w oczach.
- Sa... - zaczął, ale mu przerwałam
- Nie rozumiesz, że zniszczyłeś to wszystko?! Może przyszedłeś tu żeby rozejść się za porozumieniem stron?! Wybij to sobie w z głowy! Siergiej! Ja cię kochałam a ty rozwaliłeś to małżeństwo swoimi widzi mi się.
- Wiesz, że jeszcze da się to wszystko naprawić. - odparł spokojnie, jakby nigdy nic się nie stało.
- Co?! Nic się nie da już naprawić. Jeszcze dzisiaj złożę papiery rozwodowe.
- Mogę coś dla ciebie jeszcze zrobić?
- Tak. Zniknij z mojego życia raz na zawsze - powiedziałam zapłakana i skierowałam się w stronę drzwi wejściowych.
- Nienawidzę go - powiedziałam wchodząc do łazienki.
- Kochasz go? - zapytała się Lisa.
- Kochałam - odparłam i zaraz wyszłam z pomieszczenia kierując się przed telewizor.
- Idziemy dzisiaj na mecz? Może chłopaki poprawią nam humory - Lisa weszła do pokoju z tacą a na niej dwa pucharki czekoladowych i waniliowych lodów.
- Kochana jesteś - przytuliłam ją i zaczęłyśmy wspominać...
Lisa wyszła a ja zaraz za nią. Wyrwałam się z uścisku Holgera i wybiegłam. Tak po prostu bez słowa.
- Jestem - krzyknęłam, kiedy wyszłam z ośrodka.
- Szybko.
- Oj tam... Idziemy do domu czy na miasto? - zaproponowałam wsiadając do samochodu.
- Jedźmy do domu, mam zły humor.
- Tak jest, szefie. - zaśmiałam się pod nosem i odpaliłam samochód. Borys powinien być w sądzie do około 16, to może on zajmie się Lisą.
- Popatrz, obie wyszłyśmy młodo za mąż, obie się teraz rozwodzimy. Życie jest do bani, a miało być tak pięknie - odparła Lisa, kiedy zatrzymałam się na światłach.
- Widocznie tak miało być - uśmiechnęłam się, by wiedziała, że ma we mnie oparcie.
- Ale Ty z Mesutem dacie sobie radę. To tylko taki kryzys. Dla was jest nadzieja. Spróbuj Lisa - spojrzałam na nią.
- Nie ma, Sash. Nic z tej miłości nie zostało.
Dojechaliśmy pod dom i obie wyszłyśmy z samochodu. Odwróciłam się i zobaczyłam, że auto Siergieja wjeżdża na podjazd.
" No nie. " przeklnęłam w duchu, kiedy wyszedł z niego, mój - jeszcze - mąż.
- Czego chcesz? - warknęłam, a Lisa weszła do domu.
- Sasha - odparł spokojnie - przyjechałem, żeby porozmawiać.
- Teraz chcesz rozmawiać?! Teraz?! Kiedy zostawiłeś mnie na lodzie?! Co, może ta twoja dziunia od ciebie odeszła?! - uderzyłam go ze łzami w oczach.
- Sa... - zaczął, ale mu przerwałam
- Nie rozumiesz, że zniszczyłeś to wszystko?! Może przyszedłeś tu żeby rozejść się za porozumieniem stron?! Wybij to sobie w z głowy! Siergiej! Ja cię kochałam a ty rozwaliłeś to małżeństwo swoimi widzi mi się.
- Wiesz, że jeszcze da się to wszystko naprawić. - odparł spokojnie, jakby nigdy nic się nie stało.
- Co?! Nic się nie da już naprawić. Jeszcze dzisiaj złożę papiery rozwodowe.
- Mogę coś dla ciebie jeszcze zrobić?
- Tak. Zniknij z mojego życia raz na zawsze - powiedziałam zapłakana i skierowałam się w stronę drzwi wejściowych.
- Nienawidzę go - powiedziałam wchodząc do łazienki.
- Kochasz go? - zapytała się Lisa.
- Kochałam - odparłam i zaraz wyszłam z pomieszczenia kierując się przed telewizor.
- Idziemy dzisiaj na mecz? Może chłopaki poprawią nam humory - Lisa weszła do pokoju z tacą a na niej dwa pucharki czekoladowych i waniliowych lodów.
- Kochana jesteś - przytuliłam ją i zaczęłyśmy wspominać...
[Lisa]
Naprawdę nie umiem zrozumieć
dlaczego życie aż tak bardzo skopało nam tyłki. Wyszłyśmy młodo za mąż, żeby
mieć oparcie w bliskiej osobie, a nie żeby teraz ciągać się nawzajem po sądach.
Mesut chciał się rozwieść. Wiedziałam że to on tego chciał. Sam to
zaproponował, a gdyby tego nie chciał, nawet nie przyszłoby mu to do głowy.
Kończyłam jeść przygotowane wcześniej lody i poszłam na górę. Starałam się
dokończyć szkicować projekt na suknię, ale ręka mi się trzęsła. Nie umiałam nic
zrobić. Rzuciłam ołówkiem i złapałam się za twarz. Spojrzałam na wyświetlacz
telefonu. Jedna nieodebrana wiadomość od Mesuta. Mimowolnie ją odczytałam.
‘Myślałem nad tym i chyba lepiej
będzie jak się rozstaniemy’
Odczytałam i znowu się
rozpłakałam.
- Sasha! – krzyknęłam.
Dziewczyna po kilku minutach przyszła do mnie i oparła się o biurko jedząc
kanapkę.
- Czo szy ształu? – powiedziała
przeżuwając bułkę.
- Mesut naprawdę chce się
rozwieść. Nie będzie walki o nas związek to koniec. – odparłam i znowu
wybuchłam płaczem. W głębi kochałam chłopaka. Moje oczy były już tak supchnięte
i czerwone, że nigdy jeszcze ich nie widziałam w takim stanie. Rosjanka gdy się
o tym dowiedziała, zakrztusiła się kanapką.
- Uważaj bo się zabijesz i kto
mi wtedy zostanie? – uśmiechnęłam się przez łzy, a ona mnie przytuliła.
- Mamy siebie, musimy teraz na
siebie liczyć. – pogładziła mnie po plecach, po czym rozluźniłyśmy uścisk.
- Twoi rodzice i Mesuta wiedzą?
– spytała.
- Nie. Nie wiem jak to będzie.
Oni tego nie przeżyją. Mieszkają w Gelsenkirchen praktycznie przy sobie,
przyjaźnią się. Moja i Ozila matka wpadną w jakąś panikę. Przecież to będzie
awantura na całą rodzinę… - pokręciłam głowa.
- Wolę im to powiedzieć
osobiście. – dodałam.
- Może masz rację. Tak będzie
lepiej. – poparła mnie.
- To co idziemy na ten mecz
dziś? Chodź. Należy nam się odrobina oderwania się od tego wszystkiego. Tyle
teraz na nas spadło. Cholerne życie uczuciowe – burknęłam.
- Jasne, pójdę. Tylko dokończę
ten projekt i schodzę na dół, okej? – zapytałam.
- Okej. Zadzwonię do Bastiana i
dowiem się czy da się coś zrobić w sprawie biletów. – odpowiedziała i zostawiła
mnie samą. Cieszyłam się, że ona także zakupmlowała się bliżej z niektórymi
chłopakami. Nie wiedzieć czemu po tej rozmowie trochę mi ulżyło. Co prawda
połowa kartki była zalana łzami, ale projekt skończyłam. Wybrałam numer do
przełożonego i powiadomiłam go, że skończyłam 4 nowe projekty i że mogę mu je
jutro zawieźć. Był zadowolony, że szybko wywinęłam się z zaległości i jeszcze
dołożyłam do tego nowy projekt. Umówiłam się z nim jutro na godzinę 14 w
głównym budynku firmy. Po skończonej rozmowie zeszłam na dół. Siedziała tam
Sasha, z kubkiem kakao kakao oglądała jakieś romansidło.
- Proszę cię wyłącz to. –
wzięłam do ręki pilot i jej to wyłączyłam. Nawet nie protestowała, co mnie
ździwiło.
- Załatwiłaś sprawę z Bastim? –
spytałam.
- Tak, mamy dwa bilety. –
mruknęła. Uśmiechnęłam się sama do siebie i poszłam do kuchni w celu
przygotowania czegoś do jedzenia. Rosjanka pochłonęła już trochę smakołyków ale
nadal była głodna, podobnie jak ja. Nie mając wiele pomysłu i czasu, usmażyłam
nam frytki, wzięłam keczup i usiadłam w salonie. Tym razem telewizor włączyłam
na wiadomości i wlazłam pod koc do dziewczyny z talerzem frytek. Oglądałyśmy
uważnie program informacyjny zajadając się. Gdy skończył się i program i
frytki, wstałam i pociągnęłam ją z łóżka.
- Zbieraj się na mecz. –
mruknęłam i poszłam na górę. Przebrałam się, a następnie ubrałyśmy kurtki i
wyszłyśmy z domu.
[Sasha]
Po dojechaniu pod stadion, zajęciu swoich miejsc pozostało nam tylko czekanie na pierwszy gwizdek. Stęskniłam się za oglądaniem chłopaków w akcji. Dzisiaj Bayern grał w silnym składzie: Neuer - Lahm, Dante, Badstuber, Alaba, Schweinsteiger - Mueller, Kroos - Ribéry, Mandzukic - Gomez. Bayern szybko zaczął prowadzić po golu Ribery'ego i Mandzukica. Właśnie kończyła się druga połowa, a Bayern prowadził już 4:0, po dwóch bramkach Gomeza. Nie oszukujmy się, cieszyłam się, kiedy strzelił drugą bramkę. Wiedziałam, że wtedy będzie w dobrym humorze. Kiedy sędzia doliczył 4 minuty do regulaminowego czasu gry, wstałyśmy z Lisą i ruszyłyśmy w stronę szatni. Ochrona nie robiła problemu, bo akurat ci faceci nas znali. Weszłyśmy do pomieszczenia i usiadłyśmy na ławkach. Za chwilę przyjdą tu spoceni, przepełnieni testosteronem faceci.
- Co ty taka szczęśliwa? - Lisa jak to Lisa, nic jej nie umknie.
- Czy ja nie mogę być po prostu uśmiechnięta?
- Gomez? - zapytała się a ja na nią spojrzałam w uśmiechu, który zdradzał wszystko.
- GOMEZ?! Wiedziałam to! Ale wiesz, że Borys za nim nie przepada, nie? Powiedział mi to ostatnio. No, ale zerwał z Silvią, więc wiesz...
- Kochanie, ja jeszcze jestem mężatką - przypomniałam jej.
- Chodźmy, bo słyszę, że ferajna idzie. - gdy Lis to powiedziała do szatni weszli Bawarczycy.
- LISA, SASHA! Czekajcie, odwieziemy was - krzyknął Neuer, a my obie wybuchłyśmy śmiechem.
- Na imprezę? Nie, dziękuję - uśmiechnęła się Lisa i wyszłyśmy.
- No poczekajcie, do cholery - powiedział Bastian. Ok, jak mówi Bastian to znaczy, że to będzie bezpieczne.
- Zadzwonię do Borysa i powiem, żeby nie czekał na nas - odparłam i odeszłam dalej, by porozmawiać z bratem.
- Cześć, Borys.
- No hej, Sash. Co jest?
- Jedziemy z Bastianem, nie wiem gdzie i nie wiem kiedy wrócę.
- Gdzie jedziecie?
- Jeszcze nie wiemy, ale dam ci znać. W lodówce powinna być jeszcze sałatka, a jak nie będzie to owoce są w koszu nad...
- Sasha, wiem gdzie co jest. Nie martw się o mnie. - zaśmiał się, a ja mu zawtórowałam.
- No to trzymaj się, pa. - powiedziałam i nacisnęłam czerwoną słuchawkę.
Po pół godzinie z szatni łaskawie wyszedł Bastian.
- Sasha, Lisa pomóżcie. Proszę was - jęknął, gdy skończył rozmawiać przez telefon.
- O co chodzi?
- Święta. Sarah.
- Do rzeczy.
- Nie wiem co jej kupić. Mam pustkę w głowie. Czarną dziurę. Jedźcie ze mną i mi pomóżcie.
- Czemu akurat dzisiaj?
- Bo to mój jedyny wolny termin po południu - rzucił i wsiedliśmy do samochodów. On jechał przed nami. Zajechaliśmy na parking jednej z większych galerii i weszliśy do sklepu jubilerskiego.
Po długich dyskusjach, namowach itp. Bastian zdecydował się na srebrny łańcuszek z serduszkiem i do tego kolczyki.
- No. A wy co macie dla rodzinki? - zapytał, kiedy staliśmy przy samochodach.
- Jeszcze nic, wybieramy się na zakupy w najbliższym czasie - zaczęła Lisa.
- Ty wybierasz. Ja kupuję w Moskwie, nie będę ze sobą miśków i lalek wozić - przeraziłam się na samą myśl o tym, że znów będę przekopywać sklepy zabawkowe w poszukiwaniu lalek i torów dla samochodzików. Że też musiało być tyle dzieciaków...
- Sash, jedziemy. Pa, Bastian. Ucałuj Sarę - pożegnałyśmy się z pomocnikiem i powoli wracałyśmy do naszego domu.
Po dojechaniu pod stadion, zajęciu swoich miejsc pozostało nam tylko czekanie na pierwszy gwizdek. Stęskniłam się za oglądaniem chłopaków w akcji. Dzisiaj Bayern grał w silnym składzie: Neuer - Lahm, Dante, Badstuber, Alaba, Schweinsteiger - Mueller, Kroos - Ribéry, Mandzukic - Gomez. Bayern szybko zaczął prowadzić po golu Ribery'ego i Mandzukica. Właśnie kończyła się druga połowa, a Bayern prowadził już 4:0, po dwóch bramkach Gomeza. Nie oszukujmy się, cieszyłam się, kiedy strzelił drugą bramkę. Wiedziałam, że wtedy będzie w dobrym humorze. Kiedy sędzia doliczył 4 minuty do regulaminowego czasu gry, wstałyśmy z Lisą i ruszyłyśmy w stronę szatni. Ochrona nie robiła problemu, bo akurat ci faceci nas znali. Weszłyśmy do pomieszczenia i usiadłyśmy na ławkach. Za chwilę przyjdą tu spoceni, przepełnieni testosteronem faceci.
- Co ty taka szczęśliwa? - Lisa jak to Lisa, nic jej nie umknie.
- Czy ja nie mogę być po prostu uśmiechnięta?
- Gomez? - zapytała się a ja na nią spojrzałam w uśmiechu, który zdradzał wszystko.
- GOMEZ?! Wiedziałam to! Ale wiesz, że Borys za nim nie przepada, nie? Powiedział mi to ostatnio. No, ale zerwał z Silvią, więc wiesz...
- Kochanie, ja jeszcze jestem mężatką - przypomniałam jej.
- Chodźmy, bo słyszę, że ferajna idzie. - gdy Lis to powiedziała do szatni weszli Bawarczycy.
- LISA, SASHA! Czekajcie, odwieziemy was - krzyknął Neuer, a my obie wybuchłyśmy śmiechem.
- Na imprezę? Nie, dziękuję - uśmiechnęła się Lisa i wyszłyśmy.
- No poczekajcie, do cholery - powiedział Bastian. Ok, jak mówi Bastian to znaczy, że to będzie bezpieczne.
- Zadzwonię do Borysa i powiem, żeby nie czekał na nas - odparłam i odeszłam dalej, by porozmawiać z bratem.
- Cześć, Borys.
- No hej, Sash. Co jest?
- Jedziemy z Bastianem, nie wiem gdzie i nie wiem kiedy wrócę.
- Gdzie jedziecie?
- Jeszcze nie wiemy, ale dam ci znać. W lodówce powinna być jeszcze sałatka, a jak nie będzie to owoce są w koszu nad...
- Sasha, wiem gdzie co jest. Nie martw się o mnie. - zaśmiał się, a ja mu zawtórowałam.
- No to trzymaj się, pa. - powiedziałam i nacisnęłam czerwoną słuchawkę.
Po pół godzinie z szatni łaskawie wyszedł Bastian.
- Sasha, Lisa pomóżcie. Proszę was - jęknął, gdy skończył rozmawiać przez telefon.
- O co chodzi?
- Święta. Sarah.
- Do rzeczy.
- Nie wiem co jej kupić. Mam pustkę w głowie. Czarną dziurę. Jedźcie ze mną i mi pomóżcie.
- Czemu akurat dzisiaj?
- Bo to mój jedyny wolny termin po południu - rzucił i wsiedliśmy do samochodów. On jechał przed nami. Zajechaliśmy na parking jednej z większych galerii i weszliśy do sklepu jubilerskiego.
Po długich dyskusjach, namowach itp. Bastian zdecydował się na srebrny łańcuszek z serduszkiem i do tego kolczyki.
- No. A wy co macie dla rodzinki? - zapytał, kiedy staliśmy przy samochodach.
- Jeszcze nic, wybieramy się na zakupy w najbliższym czasie - zaczęła Lisa.
- Ty wybierasz. Ja kupuję w Moskwie, nie będę ze sobą miśków i lalek wozić - przeraziłam się na samą myśl o tym, że znów będę przekopywać sklepy zabawkowe w poszukiwaniu lalek i torów dla samochodzików. Że też musiało być tyle dzieciaków...
- Sash, jedziemy. Pa, Bastian. Ucałuj Sarę - pożegnałyśmy się z pomocnikiem i powoli wracałyśmy do naszego domu.
[Lisa]
Po drodze do domu, zastanawiałam
się nad świętami. Moi i rodzice Mesuta nie wiedzieli, że się rozstaliśmy, więc
za pewne będą dzwonić, żebyśmy do nich wpadli na święta. (Na potrzeby
opowiadania zmieniłam wiarę Mesutowi dop.aut.), a wtedy wszystko wyjdzie na jaw
i święta zamienią się w istny koszmar. Nie zadręczałam się tym jednak.
Myślałam, żeby poudawać jeszcze w święta z Mesutem i powiedzieć im potem, aby
nie psuć atmosfery. Dla mamy Mesuta zaprojektowałam piękną apaszkę, a dla mojej
mamy bluzkę. Dla taty Mesuta postanowiłam kupić złote spinki do garnituru, a
mojemu hiszpańskie wino. Prezenty były kosztowne, bo z najwyższej półki, ale
święta są raz do roku. Jestem jedynaczką, więc nie mam komu więcej kupić
prezentu w przeciwieństwie do Sashy i jej dużej rodziny.
Weszłyśmy do domu w którym
czekał Borys. Uśmiechnęłyśmy się do chłopaka i zdjęłyśmy kurtki. Po kilkunastu
minutach przebywania w domu, poprosiłam chłopaka na rozmowę do mojej pracowni.
- Jesteś prawnikiem, nie? –
bardziej stwierdziłam niż spytałam, co on potwierdził.
- Jeśli dojdzie do mojego
rozwodu z Mesutem to… - zaczęłam.
- Najprawdopodobniej sąd
orzeknie jego winę. – przerwał mi się uśmiechnąl. Kiwnęłam głową dziękując mu.
- Złożysz papiery? – spytał.
- On je złoży, bo to on tego
chce. – odpowiedziałam. Dał znak że rozumie. Poprosiłam go jednak, aby w razie
polecił mi jakiegoś dobrego prawnika. Dał mi namiar do jednego i odparł że to
jego dobry kumpel i żebym powołała się na Borysa, a tamten będzie idealnie
wiedział o kogo chodzi. Podziękowałam uściskiem chłopakowi, po czym do pokoju
weszła Sasha z Holgerem.
- Cześć Holgi – uśmiechnęłam się
do chłopaka.
- Nie przeszkadzam? – spytał.
- Nie już skończyliśmy. –
odpowiedział Borys i zostawił mnie z Sashą Saską Badstuberem.
- Holger ma do ciebie prośbę –
puściła mi oczko i również wyszła z pokoju.
- No bo jesteś projektantką,
tak? – zaczął. Kiwnęłam głową że tak.
- Mogłabyś coś zaprojektować dla
mojej mamy na święta? Chcę jej dać jakąś ładną sukienkę, bo ciągle narzeka że
ma ich mało. – wywrócił oczami.
- Oczywiście zapłacę ci za
zlecenie, - dodał szybko.
- Daj spokój Holger. Skończyłam
teraz wszystkie projekty i mam czas. Zrobię to za darmo i z wielką
przyjemnością – zapewniłam chłopaka.
- Dziękuję jesteś cudowna –
ucałował mnie w policzek. Omówiłam z nim szczegóły projektu. Jaki typ lubi jego
mama, jakie kolory i inne takie. Poprosiłam go także, żeby w najbliższym czasie
dał mi miary, a ja pojadę z nim do sklepu, zakupimy materiały i zlecimy projekt
do szycia. Zgodził się i podziękował, że pomogę mu to wszystko opanować, a na
dodatek zrobię jeszcze projekt. Po obgadaniu wszystkiego zeszliśmy na dół,
gdzie Borys i Sasha bili się w salonie.
- Jak dzieci – pokręciłam głową.
- No co? Lubię sobie czasem
powspominać, dawne czasy gdy beztrosko się tłukliśmy. – roześmiał się prawnik. Wzięłam
ciasto z kuchni i zrobiłam herbatę wszystkim zgromadzonym, po czym usiedliśmy
przed telewizorem i zaczęliśmy rozmawiać o wszystkim i o niczym…
[Sasha]
Dochodziła 21.00 a ja ledwo stałam na nogach.
- Sashka, zajedziemy jutro do galerii i pomyślimy co kupić Marii i Tamarze - Borys puścił mi oczko.
- Lalki, jak co roku - odezwałam się. Siostry miały kolejno 5 i 6 lat.
- A może jakąś grę planszową?
- Jutro pomyślimy. Tak w ogóle to kiedy lecimy do Moskwy?
- W przyszłym tygodniu. Nie chcę cię wkurzać, ale Siergiej też ma być - skrzywił się.
- Dobranoc! - rzuciłam i skierowałam się do łazienki. Nie miałam ochoty o nim gadać. Po długiej kąpieli chwyciłam opakowanie z czerwoną farbą do włosów i postępowałam według instrukcji. Po kolejnych kilkudziesięciu minutach moje włosy wyglądały rewelacyjnie. Szybko przebrałam się w piżamę i położyłam się spać.
Rano obudził mnie dźwięk przychodzącego sms'a: "Przeproś ode mnie Lisę. Nie chciałem jej skrzywdzić. Mesut"
- LISAAAA! - krzyknęłam wpadając do pokoju przyjaciółki.
- Czego?! - zakryła twarz poduszką
- Zgadnij kto się odezwał.
- Siergiej? Badstuber? - zgadywała.
- Nie. Do niedawna twoja najbliższa osoba.
- O mój Boże. Mesut?! Czego chciał?!
- Przeprosić.
* * *
- Matko kochana, kto wogóle wymyślił święta?! Masa prezentów nikomu niepotrzebna, sztuczna atmosfera. Nienawidzę świąt! - marudziłam wlekąc się za Borysem.
- Sasha - odwrócił się gwałtownie, że nie zdążyłam zareagować i na niego wpadłam.
- Ej! - krzyknęłam łapiąc równowagę.
- Chodź. - pociągnął mnie za rękę.
- Borys, kto tam szedł?
- Siergiej z tą dziwką. Wystarczy, że będzie u nas na świętach. Nie mam zamiaru oglądać mordy tego dupka. - warknął i objął mnie ramieniem. Wiedziałam, że mimo wszystko mogę w nim mieć oparcie.
[Lisa]
Sasha i Borys całkowicie ulegli przedświątecznej gorączce, a
ja latałam wszędzie z Holgerem i załatwiałam, żeby w jak najszybszym terminie
uszyli sukienkę dla jego mamy. Rano, Rosjanka przyszła tez i powiadomila mnie,
ż Mesut mnie przeprasza. Dobrze, że się na to zebrał, szkoda tylko że nie
napisał tego do mnie, albo powiedział osobiście… Rozdzwonił się mój telefon. To
Sasha. Odebrałam.
- Co się stało? – spytałam, gdy siedziałam w kawiarni z
Holgerem i piłam kawę.
- Siergiej! On jest wszędzie rozumiesz? – krzyknęła.
- Spokojnie Sash.. Ja na nadal nie rozumiem dlaczego on jest
w Monachium… - uspokoiłam ją.
- Chyba po to żeby mi robić na przekór! Nienawidzę go ! –
krzyczała.
- Dobra słońce, pogadamy w domu. Bo ja siedzę z Holgerem,
zaraz jedziemy ustalić jeszcze kilka rzeczy…
- Pozdrów go. Pa – rozłączyła się.
- Co znowu? – spytał Badstuber. Machnęłam tylko ręką i
poinformowałam go, że ma pozdrowienia od swojej ulubionej koleżanki, na co
tylko się zaśmiał. Zapłaciliśmy za kawę, po czym skierowaliśmy się do budynku. Podałam
tam miary i materiał i prosiłam o jak najszybsze wykonanie. Moje projekty były
szanowane w całych Niemczech, więc uszycie sukienki dla mnie zajmowało mniej
czasu. Podziękowałam wszystkim serdecznie i wyszłam. Niemiec odwiózł mnie do
domu, lecz miał coś jeszcze do załatwienia i pojechał. Otworzyłam drzwi i
weszłam do środka. Borys i Sasha już byli w domu.
- Miśki chodźcie mam coś dla was! – zawołałam ich i weszłam
do salonu. Pojutrze jechałam do Gelsenkirchen, a miałam jeszcze kilka rzeczy do
załatwienia, więc wolałam dać im prezenty wcześniej. Borysowi kupiłam zegarek z
Rolexa, Roleta Sashy perfumy z Dolce& Gabbana. I znowu jakby w moim
portfelu zrobiło się lżej! Zarabiałam jednak na tyle dobrze, że mogłam sobie
pozwolić na takie wydatki. Wręczyłam rodzeństwu prezenty, mocno ich przytuliłam
i cmoknęłam.
- Nie musiałaś… - zapewnili mnie.
- Musiałam, musiałam – uśmiechnęłam się.
- Kiedy wracasz z Gelsen? – spytała Sasha.
- Jeśli nie dostanę kurwicy z Mesutem, to powinnam być tak
jakoś 4 dni po wigilii. – odpowiedziałam.
- A ty kiedy? – również spytałam.
- Jedziemy na tydzień, wylatujemy w przyszłym tygodniu. –
odpowiedziała.
- Szkoda, że nie spędzamy ich razem. – posmutniałam.
- Ale jest jeszcze tyle tych świąt, że któreś będą nasze –
zapewniła mnie. Zjadłam obiad, po czym poszłam na górę zrobić porządek w
papierach. Posegregowałam wszystko i spakowałam najważniejsze rzeczy do
oddzielnej teczki. Na święta, co prawda nie dostałam żadnych zleceń, bo masę
dostałam przed, ale zawsze nie zaszkodzi się ubezpieczyć. Gdy wyjęłam dużą
walizkę z szafy do pokoju wszedł Borys.
- Mamy problem…. – zaczął. Zrobiłam niezrozumiałą minę.
- Cześć Lisa… - do pokoju wszedł Mesut, a mi momentalnie
szczęka opadła…
****
magi091 - zacznę od tego, że ze względów technicznych postanowiłyśmy przenieść tego bloga na blogspot. Wygodniej będzie chyba i wam i nam...
Roździał mi się podoba, jak to powiedziała Natalka 'cisza przed burzą'. Nie zanudzam, pozdrawiam i liczę na wasze komentarze :*
Fresa - wieje nuuuudą :DDDD ale możecie być pewne, że teraz w życiu Sashy się troche pokomplikuje, potem będzie... tzw cisza przed burzą :3 przepraszam za wszystkie błędy itp i liczę na Wasze komentarze! cmok! ♥
O KURDE! DLACZEGO SKOŃCZYŁYŚCIE W TAKIM MOMENCIE?! Jestem ciekawa po co przyjechał Mesut.. Czyżby chciał się pogodzić? A może przyjechał omówić szczegóły rozwodu.. Czuje, że kolejny rozdział będzie ciekawy i już nie mogę się doczekać :)
OdpowiedzUsuń