[Lisa]
Wstałam 8.00. Byłam zmęczona sprzątaniem. Miałam wory pod oczami i
czułam złość. O 16.00 miałam odebrać Ozila ze szpitala, bo jego stan był
świetny i mógł przebywać w domu. Zjadłam śniadanie i postanowiłam
jechać do Khediry i Gercke. Gdy dojechałam było około 9.30. Chłopak
szykował się na trening, a dziewczyna jadła śniadanie. Po kilku minutach
wyszedł Sami, a my za nim tyle że na miasto. Idąc z blondynką po ulicy
czułam się jak szara mysz. Nie było faceta, który by się za nią nie
obejrzał czy uśmiechnął, a ja? Ona piękna modelka, a ja skromna pani
projektant. Pomimo tego, że moje projekty w Niemczech cieszyły się dużą
popularnością, do mnie jakoś to nie docierało. Usiadłyśmy w kawiarni i
zamówiłyśmy po kawie. Przyjaźniłam się z Leną i ufałam jej. Wiadomo że
to nie to samo, co z Sashą, ale dobrze się dogadywałyśmy. Umówiłam się z
nią na szczerą rozmowę i taka będzie.
- Lena…- zaczęłam.
- Ah tak! Miałyśmy pogadać! Mów – uśmiechnęla się.
- Chodzi o mnie i Mesuta. Ja nie wiem już co mam robić…. –dokończyłam, a ona zrobiła współczującą minę.
- Będę szczera. – powiedziała stanowczo.
- Po pierwsze. Uważam że przez ślub w tak młodym wieku się wypaliliście.
Spójrz jak się ubierasz chociażby! Całe życie przed tobą, jesteś młoda i
piękna, a ubierasz się jak baba która odchowała już 8 dzieci. Nie mam
nic do twojego stylu, wiesz ze uwielbiam twoje projekty, ale ty zupełnie
coś innego projektujesz, a coś innego wkładasz. – odpowiedziała.
- Wiem, wypalam się. Każdy mi to mówi – przerwałam jej.
- Po drugie. Jesteś wierną żoną, która pracuje w Monachium. Zero
rozrywki, zabawy, ciąge harujesz a on? Nie chciałam Ci tego mówić, lubię
Mesuta, nie chcę się wtrącać w wasze spraw, ale jeśli mi pozowliłaś to
jest jeden fakt. On ciągle imprezuje nie zważając na to wasze małżeństwo
i robi rzeczy których nie wypada. Czy cię zdradza? Raczej nie, ale to
już jest na granicy zdrady. – powiedziała, a mi popłynęly łzy. Chciałam
żeby była ze mną szczera i taka była. Dziękuję jej.
- Powinnaś z nim szczerze porozmawiać i się trochę zmienić. Musisz być
twardsza i stanowcza w swoich działaniach. Jesteś MŁODĄ, PIĘKNĄ KOBIETĄ.
Pewną siebie też trochę musisz być. Nigdy nie byłaś szarą myszką, a
taką się stajesz. Źle z tobą naprawdę. – puściła mi oczko. Otarłam łzy i
odetchnęłam głęboko. Podziękowałam jej za rozmowę bo dała mi kopa.
Poszłyśmy jeszcze potem na zakupy i coś zjeść. Do domu wróciłam o 15.25.
Zostawiłam torby i pojechałam po Mesuta. Ucieszył się gdy mnie
zobaczył, lecz ja takiego humoru jak on nie miałam. Poszłam jeszcze na
rozmowę z lekarzem, a Niemiec w tym czasie się pakował. Gdy wyszłam
rozdzwonił się mój telefon. To tak jakby mój szef. Zdenerwował się
trochę że ciągle mnie nie ma, co sprawia że projekty się opóźniają.
Wytłumaczyłam mu sytuację. Powiedział ze naprawdę mnie rozumie i
współczuje, ale on też nie może czekać. Rozumiałam go. Mesut wyszedł z
sali i zabrałam go do domu. W ssamochodzie opowiadał mi różne rzeczy,
ale do mnie jakby one nie docierały. Wjechaliśmy do garażu po czym
weszliśmy do domu. Chłopak poszedł się umyć, a ja szykowałam mu posiłek.
Szara mysz i kura domowa się ujawnia. Gdy zjadł usiedliśmy w salonie.
- Mesut… – zaczęłam.
- Tak ? – spytał.
- Musimy poważnie porozmawiać…
[Sasha]
-Saaaaaaasha! – dobiegł mnie krzyk od drzwi wejściowych. To był Holger.
- WŁĄCZ TELEWIZOR! TO BARDZO WAŻNE! – wydarł się… mój brat, Borys.
- O co chodzi? – zaniepokoiłam się. Podeszłam do srebrnego Samsunga i go właczyłam.
- Daj spokój. – wrzasnął Borys, który już siedział i przełączał kanały.
- Tylko go nie zepsuj. – ostrzegłam go tonem opiekuńczej starszej siostry.
- A OTO PIĘKNY GOL Z PRZEWROTKI!
- KLASA SAMA W SOBIE! – przybił mu piątkę Holger, który się dosiadł.
- Przepraszam siostrzyczko – Borys wstał i mnie przytulił – ale to najbardziej emocjonujący mecz w dziejach piłki nożnej.
- Kiedy się skończy?
- RĘKA! TO BYŁA RĘKA, DROGI PANIE SĘDZIO! – Holger z obrzydzeniem wskazał na odbiornik.
- Co on tu robi? – szepnęłam na ucho piłkarzowi, kiedy brat przeżywał mecz.
- PODAJ BARANIE! – widać było, że brat nas nie słucha – PODAJ! RANY BOSKIE, CO ZA IDIOTA!
- PODAWAJ! CO ZA SĘDZIA?! GDZIE TU WIDZISZ FAUL?! ŚLEPY JESTEŚ CZY CO?! – przyłączył się do krzyków Borysa.
- Holger?! – próbowałam przekrzyczeć obu mężczyzn i komentatora sportowego – wyjaśnisz mi to?
- Przepraszam. Miałem spotkanie z zarządem i Borys jako prawnik tam był. Padamy z głodu.
- My? Borys zostaje na podwieczorku? – nie przejmowałam się uczuciami brata. Jego ego od zawsze było kuloodporne.
- Jak go nakarmisz to sobie pójdzie – puścił mi oczko.
- BRAWO! GOOOOOOL DLA BARCELONY! JEDZIEMYYYYYYY!
- Zabiłbym za hamburgera – oznajmił Badstuber z uwagą śledząc drogę piłki.
- HAMBURGERY Z PODWÓJNYM SEREM I… ZAMÓWMY COŚ! – wydarł się mój młodszy braciszek. Zamurowało mnie.
- Zrobiłam sałatkę z krewetkami…
- Jedliśmy to na luch, siostrzyczko. – Borys wyrzucił ręce w powietrze – Sanchez, strzelasz gola albo spadaj.
- Kto jak co na luch?
- TAAAAK! CO ZA GOL! ŚLICZNOŚCI!
- My w klubie. Wróciliśmy moim samochodem.
- Strzelaj mięczaku! – wydarł się Borys.
- A NIECH MNIE! BĘDZIE DOGRYWKA! – dodał Holger i rozmowa się skończyła.
Zajrzałam do książki szukając numerów pizzeri oferujących frytki i hamburgery.
Później, gdy Barcelona pokonała Real po dogrywce i karnych, a Borys
poszedł sobie do hotelu, zostałam sama z Holgerem. Nie na krótko.
Badstuber wyciągnął mnie do Bastiana i Sarah. Kiedy doszliśmy, Sarah
zacięgnęła mnie do kuchni i wypytała o Lisę. Opowiedziałam jej wszystko w
skrócie i wróciłyśmy do salonu. Temat zszedł na małżeństwo Ozil…
* * *
2 godziny później.
Miałam nie zostać tu długo, ale nie chciało mi się słuchać kolejnej
dawki plotek: kto z kim, gdzie i ile. Przy drzwiach dorwał mnie Bastian i
wyszliśmy przed dom.
- Co się dzieje? – zapytał siadając na ławce.
- Martwię się o Lisę… Ona żyje… w toksycznym związku. Mesut ją wykończy.
- To mądra dziewczyna, wie co robi. – piłkarz objął mnie ramieniem. Mimo
początku grudnia było ciepło i wcale nie tak dużo śniegu…
- Chodźmy do domu.
- Jak ty to robisz… – mruknęłam do siebie i podążyłam za pomocnikiem.
Dostałam smsa od Lisy, że niedługo wróci. Około północy ktoś do mnie
zadzwonił.
- Sasha? – usłyszałam kobiecy głos.
- Przy telefonie.
- Trzymaj się z daleka od Mario, suko. – połączenie się zakończyło.
Przestraszyłam się.
- Bastian odwieziesz mnie do domu?
- Wybacz, słońce ale piłem. Mario jest w miarę trzeźwy. – skrzywiłam się.
- Nie, dzięki. Wrócę sama. Trzymaj się. – pożegnałam się pocałunkiem w policzek.
- Idź z nią. Martwię się jej zachowaniem. – usłyszałam rozmowę piłkarzy Bayernu. Bądź co bądź, lepiej wracać z kimś niż samemu…
- Sasha! – odwróciłam się. – Wychodzisz? To super. Pójdę z tobą, Silvia dzwoniła.
- Ok…
- Może zatrzymamy się u mnie? – zapytał się po dziesięciu minutach drogi.
- Przepraszam, ale nie mogę. Brat na mnie czeka.
- Masz brata? – zdziwił się.
- Tak. Młodszego. Przepraszam, ale się spieszę. Do… zobaczenia – pożegnałam się z nim i szybkim krokiem weszłam w uliczkę domów.
[Lisa]
- O czym? – zapytał.
- O nas- odpowiedziałam
- Każdy z kim rozmawiam twierdzi że się przy tobie wypalam. Kocham cię i
jestem na twoje zawołanie, a ty? Imprezujesz w Madrycie, gdy ja pracuję
w Monachium. – łzy popłynęly mi po policzkach automatycznie.
-Tyle razy ci mówiłem żebyś się tu przeprowadziła! – krzyknął.
- Nie krzycz na mnie ! – oburzyłam się.
- Będę! Bo pierdolisz głupoty! – pokręcił głową.
- Przestań… – przestraszyłam się.
- Jak chcesz to się rozwiedźmy! – dodał ze złością. Zabolało.
- Myślałam że chcesz ratować nasz związek jak ja, a nie brać rozwód !
teraz to i ja się zdenerwowałam. Miarka się przebrała. Tak się bawić nie
będziemy. On się tu zabawia, ja tam zarabiam i to jeszcze moja wina?
NIE. Mogłabym wcale nie zarabiać i siedzieć na jego utrzymaniu, ale tego
nie robię, a on tego nie docenia. Poszłam an górę. Spakowałam wszystkei
rzeczy i zeszłam na dół.
- Lisa co ty robisz? Przestań. – nie chciał mnie puścić.
- ZOSTAW MNIE JEBANY DUPKU! – krzyknęłam i wyrwałam się z uścisku
piłkarza. Od kąt robi karierę w Realu sodówa mu uderzyła. Mój cel?
Monachium….
****
Po wyczerpującej podróży otworzyłam drzwi mojego i Sash domu. Było
cicho i ciemno. Wcale się nie dziwiłam bo była godzina 2.16. Poszłam do
swojego pokoju i zostawiłam rzeczy. Gdy chciałam wejść do łazienki
odbiłam się od umięśnionego torsu i prawie przewróciłam.
- BORYS?!- ździwiłam się.
- Lisa! Dobrze cię widzieć – przytulił mnie mocno..
- Co ty tu robisz? – spytałem.
- Sprawy służbowe. Zresztą słyszałem że ten chuj Siergiej skrzywdził
moją Sashkę. Nigdy kolesia nie lubiłem. Chciałem ją pocieszyć ale widzę,
że ma tu pocieszycieli – zaśmiał się.
- Gomez ? – skrzywiłam się
- Nie! Holger – odparł, a ja zrobiłam facepalm przez śmiech/
-To ma więcej niż jednego – zapewniłam go. Poszłam się umyć i zeszłam na
dół żeby się czegoś napić. Siedział tam Borys i śmiechał się.
- Rozmowy nocą! – ucieszył się.
- No okej. Spać mi się nie chce – odparłam. Zawsze gdy Borys przyjeżdżał
lubiliśmy rozmawiać. Często zdarzało się to właśnie w nocy. Chłopak
jest dobrym słuchaczem. Nawet bardzo dobrym.
- A co u Mesuta? – wiedziałam że w końcu zada pytanie o mojego męża.
- Słyszałem że w szpitalu był. Właściwie dlaczego tak nagle
przyjechałaś? Miało cię nie być dłużej. Miałem nocować w hotelu ale
przyszedłem. – dodał.
- Pewnie słyszałeś że nam się nie układa, bo będąc z Sashą czy
kimkolwiek z mojego otoczenia się nie da tego nie słyszeć. – zaczęłam.
Kiwnął że tak.
- W złości zaproponował rozwód. Ale jednak zaproponował. Co z tego że w złości. – odpowiedziałam. Podszedł i mnie przytulił.
- Będzie dobrze – mocno ścisnął moje drobne ciało.
- Nie będzie Borys. I jeśli on nie chce żeby było dobrze, to chyba i ja tego neie chcę. – wybuchłam.
- A czy powiedziałem że z Mesutem?- szepnął. Podniosłam głowę do góry ździwiona jego wypowiedzią.
- A z kim? – spytałam.
- Eeeh.. – podrapał się po głowie. Lepiej zmieńmy temat…
[Sasha]
Czy coś czuję do Gomeza? Oby nic… Na swoje szczęście obudziłam się w
SWOIM łóżku. Po omacku wymacałam telefon i go włączyłam. Zegarek
wskazywał 3:30. Obok niego leżała kartka. Usiadłam na brzegu łóżka i
włączyłam lampkę nocną.
” Zasnęłaś u mnie, ale nie chciałem denerować Lisy, więc Cię odwiozłem… Mario.”
- Boże. – jęknęłam. Usłyszałam jakieś głosy na dole. Nałożyłam szlafrok i po cichu zeszłam po schodach. Usłyszałam głos brata.
- Borys? – zapytałam, wchodząc do salonu.
- Sashka! Nie obudziliśmy cię? – wstał do kuchni nalewając wody.
- Nie, miałam zły sen. Lisa, co tu robisz? – pytałam jeszcze niezbyt świadoma.
- Właśnie rozmawialiśmy o tym z Borysem. Miłe przywitanie, dzięki. – odpowiedziała z lekkim sarkazmem.
- Pokłóciła się z mężem, wsiadła w samolot, wpadła na mnie i zaczęliśmy rozmawiać. – strześcił to wszystko Borys.
- To ja może nie będę przeszkadzać? – poruszyłam brawiami.
- Ogarnij się. Widzę, że Badstuber działa na ciebie jak narkotyk. – szturchnęła mnie Lisa.
- Odwal się od niego – udałam złą, ale zaraz dodałam:
- Opowiadaj co w Madrycie.
No i zaczęła opowiadać. Na początku niechętnie, ale zaczęła dodawać coraz więcej szczegółów.
- Mam ochotę przywalić mu w ten pusty łeb. – powiedzieliśmy razem z Borysem.
- Wielkie umysły myślą tak samo. – uśmiechnęła się przyjaciółka.
- A jak tam z Holgerem?
- Nijak. Nie wyobrażajcie sobie niewiadomo czego – mruknęłam. Widziałam jak Borys z Lisą wymieniają spojrzenia.
- Weźcie się.
Potem zaczął przemawiać brat. Duma rodziny. Z nim jedynym z 5 rodzeństwa mam taki wyśmienity kontakt.
* * *
- Śpiąca jestem. – ziewnęła Lisa.
- My też. – powiedzieliśmy i każdy ruszył do swojej sypialnii.
* * *
- Wstawać lenie! – zignorowałam wołania brata.
- LISA! SASHA! DOCHODZI 13! – Borys nie dawał za wygraną. Niechętnie
podniosłam się z łóżka. Doczłapałam się do drzwi i zauważyłam Lisę
wychodzącą z pokoju na przeciwko.
- Świetnie wyglądasz. – zaśmiałam się.
- O tobie mogę powiedzieć to samo.
- Ej, idziemy dzisiaj na trening? Pogadałabym z ludźmi. – wpadła na pomysł Lisa. Miała o wiele lepszy humor niż wczoraj.
- Ja mam sprawę w sądzie. – odpowiedział Borys, gotowy do wyjścia.
- Widzimy się później. Ciao.
- Godzina na naszykowanie się. Start. – krzyknęłam i obie pobiegłyśmy do łazienek.
Wyszłam z niej ubrana w ciepły, beżowy sweter, czarne rurki i z lekkim
makijażem. Włosy pokręciłam lokówką. Lisa miała na sobie boyfriendy i
dopasowaną bluzkę 3/4. Podkreśliła oczy a włosy uczesała w koka.
- Jedziemy?
- Ba.
Szybko dojechałyśmy pod obiekt treningowy. W tym tygodniu większość
ćwiczeń odbywa się na siłowni. Doszłyśmy pod jedną z sal i po cichu
weszłyśmy.
- A co panienki tutaj robią? – dopadł nas Alaba.
- Nudziło nam się to wpadłyśmy.
Oddaliłam się od rozmawiających Lisy i Davida. Trener zarządził 15-minutową przerwę. Holger podszedł do mnie.
- Hej. – uśmiechnęłam się.
- Cześć. – odpowiedział i przyciągnął mnie do siebie.
‘Miałaś się nie dać!’ skarciłam się w myślach oddając pocałunki. Nie mogłam oderwać się od chłopaka.
- Uuu, ty do niego nic nie czujesz. – usłyszałam triumfalny głos Lisy.
Kątem oka zobaczyłam jak z sali wybiega Mario a za nim Bastian…
[Lisa]
- Mario! Uważaj ! – krzyknęłam na chłopaka gdy wpadł na mnie podczas
mojej rozmowy z młodym Alabą. Zaraz za nim biegł Bastian i również mnie
popchnął.
- No kurwa! Takie ładne powitanie mi wszyscy dziś robią… – pokręciłam
głową. Mój rozmówca się zaśmiał i powiedział, że on akurat mnie pięknie
przywitał. Przytaknęłam mu i zaraz do nas dołączył się Neuer.
- Lisa! Byłaś podobno w Madrycie u Mesuta. Co tam u niego słychać ? –
spytał z bananem na twarzy. Na myśl o mężu zrobiło mi się przykro.
Bardzo przykro. Od razu na moją twarz wszedł grymas.
- Nie chce mi się o tym gadać. – powiedziałam do bramkarza.
- Stało się coś ? – zaniepokoił się.
- Tak. Stało się i to dużo nie dobrych rzeczy. – odparłam. Już chciał
się dopytać gdy nagle podszedł do nas Muller. Dzięki ci Boże!
- Thomas! Witaj. – uścisnęłam się z chłopakiem. On ucałował mnie w policzek i także się przywitał.
- Ktoś tu się nie wyspał. Wory pod oczami – dał mi kuksańca w bok młody pomocnik.
- Thomas, daruj. – wywróciłam oczami i odeszłam dalej. Nikt nie wiedział
co się dzieje, więc nie chciałam ich za nic obwiniać. Każdy
przyzwyczaił się tu że jestem żoną Mesuta i tak jestem trakotowana. Żona
Mesuta – koleżanka. Zawsze mnie o niego pytają, bo wiedzą że mam z nim
kontakt. A może lepiej żebym go już nie miała? Skoro on tak bardzo nie
chce go ze mną mieć. Stałam za szybą do siłowni i patrzyłam jak Contento
i Boateng się wygłupiają. Dobrowolnie się uśmiechnęłam. Po chwili
poczułam że stoi koło mnie Lahm i mi się przygląda.
- Co się tak w nich wpatrujesz? Ja tam nic nie widzę. Dwóch kretynów
robi z siebie kretynów – roześmiał się. Uśmiechnęłam się, ale to nie był
szczery uśmiech.
- Coś się stało. – orzekł. Przytaknęłam mu.
- Mesut? Co ci znowu zrobił? – spytał zły.
- Wszyscy traktujecie go jak diabła. To wasz kolega z reprezentacji – wychrypiałam. Odchrząknęłam po chwili.
- To nasz kolega, ale to nie powód żeby go bronić gdy ciebie rani. To są
jego błędy, Lisa. Cierpisz przez niego. – odparł. Łzy poleciały mi po
policzku. Chłopaki latali po całym centrum treningowym, a ja stałam w
kącie koło szyby z Lahmem.
- A może to moja wina? – spytałam.
- Daj spokój. Ogłupiałaś? Starasz się jak możesz. – powiedział.
- Wszyscy mnie tu bronicie i tak martwicie się o mój związek. Dziękuję. –
przytuliłam się do niego. Pomilczeliśmy chwilę, gdy po chwili przeszedł
obok nas Heynckes. Zatrzymał się i spojrzał na nas.
- Trenerze ogarnij ich! Latają jak rozwydrzone bachory po całym centrum! – poskarżył się Phillip i puścił mnie z uścisku.
- Ja idę. Nie będę wam przeszkadzać. Trener powinien ich ogarnąć, to
fakt – uśmiechnęłam się. Pożegnałam się z Juppem i Phillipem po czym
machałam każdemu przebigającemu obok mnie piłkarzowi. Powiedziałam do
Sahsy którą mijałam ‘’Czekam przed centrum na ławce’’ i opuściłam
budynek.
***
Fresa: Drogie panie… Ja się rozpisywać nie będę – wracamy po długiej
przerwie i mamy nadzieję, że ktoś będzie to czytał. Pozdrawiam i
zapewniam, że 5. rozdział pojawi się szybko!
Magi091 – nie skomentuję tego dobra? Bo miałyśmy napisany rozdział
(zapisany na moim starym komputerze) a od września nic nie dodawałyśmy.
Dwie kretynki się dobrały <3. Mam nadzieję jednak, że ktoś będzie
czytał tego bloga. Maitasun-froga usunęłyśmy. Z tym blogiem nie chcemy
tego zrobić. Także liczę na komentarze i że ktoś jeszcze pamięta o tym
blogu!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz