poniedziałek, 25 lutego 2013

Charper 3.

[Lisa]

Wstałam o godzinie 9.00. Byłam strasznie nie wyspana, ale nie mogłam spać.Dziwne. Przebrałam się od razu, zrobiłam sobie kawę i usiadlam do projektów.Zaczęłam rysować szkic, a potem poprawiać go kolorami. Gdy skończyłam jeden znich była godzina 12.26. Odłożyłam projekt do teczki skończonych i wyszłam zpokoju. Na dole siedziała, a raczej spała Sasha. Siedziała przy blacie, a głowęmiała położoną i chrapała na cały dom.
- Sasha ! – krzyknęłam. Ocknęła się i podniosła głowę do góry.
- Nie drzyj się kretynko. – burknęła zła. Zaśmiałam się tylko. Sasha na kacu,to Sasha obrażająca wszystkich po kolei.
- Za dużo się wczoraj wypiło, coo ? – nadal się śmiałam.
- Nie susz zębów.- nie przestawała mi ubliżać.
- Tak, tak też cię kocham. – burknęłam i umyłam kubek po kawie. Ona ją sobiezaparzyła i teraz cieszyła zapachem i smakiem napoju.
- Idziemy dzisiaj na imprezkę ? – zaproponowałam.
- Lisa nie wkurwiaj mnie. Dobrze ci radzę. – pogroziła mi palcem, a ja nieprzestawałam się śmiać.
- Gdyby nie to, że krzyknęłam na Holgera, to by cię wczoraj przeleciał. Aleostatecznie, przygarnął cię do siebie Gomez, a ja jak wariatka cię szukałam pocałym Monachium bo myślałam że i on cię przeleci. – opowiedzialam jej wrażeniaz wczoraj.
- CO TY KURWA DO MNIE MÓWISZ ?! – krzyknęła.
- I kto tu się drze – zachichotałam pod nosem.
- Weś ty się już lepiej do mnie nie odzywaj co ? – żachnęła się.
- Jasne księżniczko. – puściłam jej oczko. Po chwili rozdzwonił się nasztelefon domowy. Podeszłam i odebrałam go.
- Hej Lisa. – usłyszałam głos Badstubera.
- Cześć Holgi. – wywróciłam oczami.
- Spytaj się Sashy czy ma telefon.  – odparł. Ździwiłam się, alekrzyknęłam do Rosjanki, czy ma telefon.
- KURWA. ZGUBIŁAM ! – krzyknęła, tak że Holger w słuchawce to słyszał.
- Mam jej telefon. Znalazłem go na imprezie. Słuchaj, niech przyjdzie do tejkawiarni przy ulubionym parku graczy Bayernu. Ty już wiesz który – zaśmiałsię.
- Jasne, przekażę. – zapewniłam go.
- Tylko mi jej nie podrywaj ! – dodałam.
- Jasne Liss. To pa i dzięki. – pożegnał się i rozłączył.
- Holgi ma twój telefon, musisz się z nim spotkać i go odebrać. – krzyknęlam dodziewczyny.
- Dobra, dobra. – machnęła ręką. Pokręciłam głową i powiedziałam jej więcej ojej spotkaniu z młodym Niemcem. Gdy zabrałam się do robienia drugiego projektumoja komórka się rozdzwoniła. Nie dadzą mi chyba dziś spokoju z tymitelefonami. Na wyświetlaczu widniało zdjęcie Khediry i napis ‘Sami dzwoni’Przestraszyłam się i natychmiast odebrałam.
- S-słucham ? – odebrałam.
- Lisa, musisz natychmiast przyjechać do Madrytu. Mesut jest w szpitalu. –odparł, a ja wypuściłam słuchawkę z ręki i złapałam się za twarz. Słyszałamtylko krzyczenie Niemca przez telefon ‘Lisa?! Jesteś? Halo ?!’ I sygnałzakończenia połączenia.

[Sasha]
Lisa to wszędzie mnie „umówi”. No, ale dobra. Musiałam odzyskaćtelefon. Wyprostowałam włosy, pomalowałam usta i podkreśliwałam oczy i brwi. Dotego nałożyłam na siebie przygotowany wcześniej zestaw awaryjny. Czarne,obcisłe rurki, luźną czerwoną koszulkę, czarne branzoletki i kolczyki”serduszka”. I rzecz jasna – czerwono-srebre szpilki. Tak, tak mogłamsię mu pokazać.
Lisa dała mi adres. Zjawiłam się tam po 14.  Holger już czekał. Uśmiechąłsię na mój widok i wstał z miejsca.
- Ślicznie wyglądasz. Jak zwykle zreszyą. – pocałował mnie w policzek. Usiadłamna przeciwko niego.
- Wiesz po co przyszłam. – uśmiechnęłam się promiennie.
- Ach, tak. – odpowiedział i podał zgubę.
- Dziękuję Ci bardzo. – ucieszyłam się.
- Mam nadzieję, że nie czytałeś SMS-ów? – spojarzałam na niego.
- Skądże. Tylko twój były mąż dzwonił, odebrałem, powiedziałem, że zgubiłaśtelefon i takie tam… – dodał po chwli.
- Co chciał? Mówił ci?
- Niestety nie. Ale był zdenerwowany. Na koniec nazwał Cię zdzirą.
- Zakłamany fiut. – powiedziałam mocno wkurzona. Nagle za oknem ujrzałam…Siergieja!
- Udawajmy parę. – powiedziałam szybko do Niemca. Spojarzał w okno i zrozumiałw mig.
Na nasze nieszczęście wszedł tam z tą swoją laską.
Kiedy wyszliśmy skierowaliśmy się do parku. Bardzo miło nam się rozmawiało.Nagle z jednego zakrętu wyszedł na przeciw znów Siergiej.
- On to nas chyba śledzi. – szepnęłam do Badstubera. I oni i my szliśmy wolno.Niemiec złapał mnie za rękę puszczając mi oczko. Kiedy się mijaliśmy nowadziewczyna, jeszcze męża, powiedziała do mnie truimfalnym głosem:
- Dziwka.
Tylko się zaśmiałam i odpowiedziałam:
- Nie musisz mi się przedstawiać, nie potrzebna mi znajomość z Tobą.
Pogadaliśmy jeszcze około półtorej godziny, ale mój dzisiejszy towarzyszspieszył się na krótki wieczorny trening. Ach ta kariera piłkarza. Ja ze swojejwokalnej chyba też zrezygnuje. Albo zrobię sobie przerwę.
- Może wpadniesz ze mną na trening? – zapytał się pod Areną, ponieważ miałam podrodze.
- Z chęcią. – uśmiechnęłam się. – Holger… – zatrzymałam go.
- No co?
- Nie licz na dużo. Jesteś bardzo miły, ale nic by z tego nie było. Jeszcze niejestem gotowa. – powiedziałam lekko ściszonym głosem.
- Ok. Rozumiem. – lekko się uśmiechnął i weszliśmy na teren stadionu. Ja odrazu udałam się na murawę. Rozgrzewało się tam kilka zawodników. Gomez na mójwidok promiennie się uśmiechnął.
- Faceci… – mruknęłam pod nosem i podeszłam do Heynckesa.

[Lisa]

Spakowałam pośpiesznie najpotrzebniejsze rzeczy. Wzięlam do ręki kartkę inapisałam ‘ Mesut jest w szpitalu, jestem w Madrycie’. Położyłam ją na stolikui wybiegłam z domu. Taksówka jak najszybciej zawiozła mnie na lotnisko po czymna ostatnią chwilę odkupiłam bilet od jakiegoś kolesia. Podróż strasznie mi siędłużyła. Denerwowałam się, gniotłam kartkę, ściskałam rękę na kolanie,zagryzałam wargi i inne takie nerwowe ruchy. Gdy wylądowaliśmy wybiegłampierwsza z samolotu i przeszłam przez te wszystkie potrzebne rzeczy. Zobaczyłamże czeka na mnie Benzema. Nic nie powiedział tylko zabrał mnie jak najszybciejdo szpitala. Na korytarzu siedział także Sami i Lena. Wyściskałam dziewczynę ichłopaka, po czym Niemiec wszedł ze mną do sali. Mesut leżał nieprzytomny.
- Jak to się stało ? – w końcu się odezwałam.
- Zderzył się ze mną na treningu. Przepraszam to moja wina. – spuścił glowę.
- Daj spokój Sami. Każdemu się mogło zdarzyć – poklepałam go po plecach.
- Co mu jest dokładnie ? – zdenerwowana chodziłam po całej sali.
- Wstrząs mózgu. – opowiedział.
- Dlaczego on się do cholery nie obudzi ? – krzyknęłam i złapałam się zatwarz.
- Wiem że się denerwujesz, ale przestań zadawać mi trudne pytania –poprosił.
- Sami kurwa, jest w tym zasranym Madrycie jakiś lekarz który mi to wyjaśni?! –byłam zdenerwowana.
- Tak zaprowadzę cię. – odpowiedział. Gdy wyszłam zła z sali, Karim i Lena sięna mnie dziwnie popatrzyli po czym Khedira zaprowadził mnie do lekarza. Tenwszystko mi wyjaśnił dokładnie tak jak tego oczekiwałam. Bardzo liczyłam nadobre wieści i je otrzymałam. Przyznam że początkowo gdy otrzymałam telefon odSamiego spodziewałam się najgorszego. Nie powiedział mi co się stało, ni nic,tylko kazął przyjechać. Teraz byłam już spokojniejsza. Weszłam na salę izłapałam go za rękę. Patrzyłam się jak miał zamknięte oczy i patrzyłam. Nieotwierał ich. Denerwowało mnie to, ale lekarz powiedział że niedługo powiniensię obudzić. Ścisnęłam go za rękę mocniej i nadal ją trzymałam. Zobaczyłam, żepowoli zaczyna otwierać oczy. Chciał je otworzyć, ale one od razu mu sięzamykały.
- Mesut jestem przy tobie, już dobrze. Nic się nie stało. – powiedziałam cicho.
- Lisa. Nie chcałem cię martwić. Przepraszam. – odrzekł bardzo wolno.
- Mówię że nic się nie stało głuptasie. Choć prawie zawału dostałam –uśmiechnęłam się. Rozdzwonił się mój telefon. Zobaczyłam na wyświetlaczu, żedzwoni moja najlepsza przyjaciółka.
- CO SIĘ STAŁO TEJ NIEDORAJDZIE ?! – krzyknęła przestraszona.
- Wstrząs mózgu. Zderzył się z Khedirą na treningu. – uśmiechnęłam się.
- KRETYNI! JA TU PRAWIE ZAWAŁU KURWA MAĆ DOSTAŁAM! – była oburzona.
- Już dobrze Sash, spokojnie. – zaśmiałam się.
- Jak na randce z Holgerem ? – dodałam. Mesut ździwił się, posłałam muoczko.
- TO NIE BYŁA RANDKA ! – nie przestawała się na mnie wydzierać.
- Kochanie. Strasznie się dziś na mnie drzesz – jęknęłam.
- Bo mnie dziś strasznie wkurwiasz. Poważnie. – uspokoiła się.
- Na kacu jesteś strasznie marudna. – teraz to ja się poddenerwowałam.Porozmawiałam z przyjaciółką jeszcze chwilę,po czym się rozłączyłam.
- JAK TO SASHA JEST NA RANDCE Z HOLGEREM ? – podniósł głos Mesut.
- Siergiej ją zdradził i zachciał rozwodu. Dłuższa sprawa… – szepnęłam.
- Matko. Tak bardzo mi jej szkoda… – posmutniał. Pokiwałam głową, że mi też iżeby mi o tym nie przypominał po czym pocałowałam go czule. Ozila zbadałlekarz, po czym Lena, Karim i Sami także weszli do sali i postanowiliśmypomęczyć trochę Mesuta swoją obecnością.

[Sasha]
- Co za kretyn z tego Mesuta. – jęknęłam siadając na kanapie. Zaraz miał tuprzyjść Mario. Nie, nie na randkę. Pomoc przy wieszaniu kilku obrazów.
- Witaj, piękna. – przywitał mnie z uśmiechem. Zaprosiłam go gestem ręki dośrodka.
- A więc gdzie masz te obrazy? – zaciekawił się.
- Może się najpiwer czegoś napisjesz? – zaproponowałam mu.
- Jeżeli masz, to poproszę wodę.
- Proszę. – postawiłam przed nim szklankę napełnioną do połowy i butelkę zwodą. Sama wolałam sok.
- Czuję, że te obrazy to tylko wymówka? – zaśmiał się Mario.
- A żebyś wiedział. – ja również szeroko się uśmiechnęłam.
- Słucham, co Cię trapi.
- Wszyscy. – odpowiedziałam u upiłam łyk soku.
- Dokładniej poproszę.
- Mesut w szpitalu, Lisa przy mężu… Ona się wypala w tym małżeństwie moimzdaniem. Nie okazuje tego, ale ja to wiem… Kiedyś była szczęśliwa. Odległośćrobi swoje. – uśmiechnęłam się smutno.
- A Ty jak z Siergiejem? Wyjeżdżacie gdzieś? – wypalił Gomez. Rozpłakałam sięna samą myśl o tym, że mnie zdradzał z jakąś blondyną, która jest dla niegoważniejsza.
- O jezu, Sasha, przepraszam, że Cię uraziłem. – usiadł bliżej mnie i mnieprzytulił. Trwaliśmy tak dość długo. Czułam, że znajomość z nim musi mieć ciągdalszy. Nie ważne jaki. Po prostu dalszy. Przy nim czułam się bezpieczna jaknigdy. Nawet przy Siergieju nie byłam tak szczęśliwa, jak w objęciach Mario.
- Przepraszam. Nie powinienem. – odsunął się ode mnie.
- Nic się nie stało. Po prostu zapomnijmy o tym. – uśmiechnęłam się.
- Mówiłaś coś o Lisie i Mesucie? – zmienił temat za co mu w myślachdziękowałam.
- Zostawiła kartkę i poleciała do Madrytu. Mesut miał wstrząs mózgu pozderzeniu z pacanem Khedirą i czekam na telefon od niej z dokładniejszą relacją.
- No to się porobiło. Oby mu tylko nic się nie stało.
- Niby wszystko w porządku, ale wiesz jak to jest. – uśmiechnęłam się słabo.
W tym momencie rozdzwonił się telefon Gomeza.
- Halo? – spytał do słuchawki.
- Cześć Mario! Co słychać? – usłyszałam znajomy głos Bastiego.
- Nic, u Sashy w domu jestem. – odpowiedział i puścił mi oczko.
- CO?! Co Ty u niej robisz?! – krzyknął, a ja cicho zachichotałam.
- Cicho siedź. – odłożył telefon od ucha – Mogliby wpaść? Czy idziemy do klubu?
- Co wy macie z tymi klubami?! – wkurzyłam się. Mario nie zrozumiał.
- Mogą wpaść. Przyda się towarzystwo. – promiennie się uśmiechnęłam, a panGomez wstał i dokończył rozmowę z przyjacielem. Miał wpaść tylko Schweinsteigeri Thomas. Taa jasne. Po piętnastu minutach zjawiła się cała elita Bayernu zLahmem na czele.
- Tylko Bastian i Thomas? – spojrzałam na Mario.
- Ja nic nie wiedziałem. – zaśmiał się.
- Daruj sobie. – uderzyłam go w klatkę piersiową trochę mocniej niż planowałam.
- Czujcie się jak u… – chciałam „przywitać” kolegów, ale Thomasmnie powstrzymał:
- Nie radzę kończyć, jeżeli chcesz, żeby ten dom został tu gdzie jest. -uśmiechnął się.
No tak, niczym w Madrycie. Nie można sobie wyobrazić wieczoru bez spotkaniatowarzyskiego. Nie powiem, podobało mi się. Można było poznać wszystkich zlepszej strony. Dochodziła 22:30, kiedy zaczął się lać alkohol. Miałam nie pić,ale im się nie odmawia. Z drugiej strony ja jedna, a ich cała masa. Chcąc niechcąc chwyciłam za kieliszek i oddałam się zabawie.

[Lisa]
Mesut zapewnił mnie że czuje się dobrze, także wróciłam do jego domu aby sięprzespać, a on został w szpitalu. Wszędzie panował bałagan, porozwalane ciuchy,nieumyte talerze. Złapałam się za głowę gdy to zobaczyłam. POstanowiłam jednakzadzwonić do Sashy, czy nie rozwaliła nam chałupy. Wykręciłam numer. Odebrała,a ja usłyszałam w tle śmiechy.
- Cieeeść! – krzyknęła. Pijana.
- Sashka znowu piłaś – roześmiałam się.
- Daj spokój biba jest ! – śmiała się.
- JAKA BIBA ?!- ożywiłam się.
- Mario chłopaków zaprosił i siedzimy tak sobie. – widać była w świetnymhumorze.
- Nie roznieście mieszkania z prochem okej ? Już jedno muszę sprzątać -chciałam się upewnić.
- Jasne. Ej jakie sprzątać, co sprzątać ? – dopytywała.
- Mesutowi muszę. Mieszkanie zapuszczone. – pokręciłąm głową.
- Lisa wypalasz się przy nim. Tylko sprzątasz i latasz na każdą jegozachciankę, a co on robi to nie wiesz. – odparła poważnie.
- Kocham go i mu ufam – poleciała po moim policzku łza.
- Ale czy on ciebie kocha ? – zapytała.
- Sash przestań proszę. – rozpłakałam się na dobre.
- Powinnaś się nad tym poważnie zastanowić. – trzymała swego.
- Muszę kończyć cześć. – rozłączyłam się szybko i rozpłakałam na dobre.Przyjaciółka miała dużo racji. Wypalałam się tylko i latałam na każdezachcianki Niemca, a nie miałam pewności czy on mnie zdradza. Opanowałam się pochwili i z czerwonymi oczami biegałam po domu i sprzątałam śmieci. Gdyogarnęłam kuchnię i salon płacząc przy tym ktoś zadzwonił do drzwi. Otworzyłamje.
- Dzień dobry Liso, chciałem się dowiedzieć co z Mesutem – zaszczycił mnieswoją obecnością Mourinho.
- Proszę. Pan wejdzie. – zaprosiłam go do środka. Dobrze, że sprzątnęłam, botak to by zastał śmieci i tylko śmieci. Gdy usiadł w salonie, podałam muszklankę z wodą i usiadłam przed nim.
- Jego stan jest już normalny. Musi zostać dwa dni na obserwacji, a potem musipoleżeć minimum 4 dni w łóżku. POtem kolejne badania i będzie wiadomo kiedywróci go gry – wytłumaczyłam mu.
- Jest ważnym graczem, potrzebuję go. – odparł.
- Tak, tak on o tym wie i aż rwie się do gry – uśmiechnęłam się przez łzy.Nastał czas milczenia. Uciążliwego milczenia. W końcu mój rozmówca postanowił ocoś zapytać. Kilka razy otwierał buzię, aż w końcu się odezwał.
- Dlaczego płaczesz ? Coś się stało ? – spytał.
- Nie. A właściwie to tak – ponownie płakałam.
- Mesut zapuszcza dom, ja przyjeżdżam na każde zawołanie, sprzątam mu i innetakie jak tylko tu jestem, ale nie mam pewności czy on mnie kocha. -postanowiłam się zwierzyć trenerowi mojego męża.
- Z doświadczenia poradzę ci szczerą rozmowę z nim. Powinno pomóc, ale musiszsię odważyć i postawić twarde warunki. – odparł twardo. Taki właśnie byłoMourinho. Nawet jeśli był zatroskany to mówił to z twardości w głosie. Pokrótkiej rozmowie pozęgnał się i wyszedł, a ja zostałam i kontnuowalamsprzątanie domu.



~*~*~*~

Fresa – A więc drogie robaczki jakoooś nam poszło to pisanie :Dpowiedzmy, że za tydzień/dwa pojawi się kolejny rozdział, ale wtedy z 2 na zapas musimy mieć. Wiadomo – szkoła. No nic, ja nie będę przynudzać tylko spadam uczyć się na kartkówki z niemca (ach te Landy) i reszty przedmiotów ;) 


magi091 – Natalka się jeszcze nie nauczyła że się nie zaczyna zdania od a więc ! ;p Dodajemy teraz, bo nie wiemy czy potem będziemy dodawać. Tym razem to ja nawalam, ale tydzień temu zmarł mi dziadek i mam na głównie przeróżne sprawy, a jeszcze szkoła, moje treningi, występy i inne takie. Jednak staram się pisać. Mam nadzieję, zę wam się roździał podoba. Mam na ten blog jeszcze dużo pomysłów i mam nadzieję, że dopiszemy go do końća. Martwi też ze nie dodajecie nic na maitasun? Co jest, nie podoba się wam ? Pozdrawiam.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz